Żeby przetrwać zimę na Antarktydzie, trzeba mieć 30 procent szczęścia i 70 procent w butelce.
Każdego lata przychodzi taki moment, gdy upały stają się już nie tyle okazją do rozrywek na świeżym powietrzu, ile stałym utrapieniem. Ludzie różnie sobie radzą. Nowojorczycy wybierają się wtedy do lodowego baru. Pracownicy w Japonii zamieniają garnitury na hawajskie koszule. W opowieści Phila Broughtona, fizyka, który pracował niegdyś na stacji badawczej Amundsen-Scott na biegunie południowym na Antarktydzie, w równej mierze co sama niezwykła historia przyciągnęła mnie jej polarna sceneria.
01.08.2013
Numer 23/ 2013