Czterdzieści lat po pamiętnej erupcji Mount St. Helens dalej fascynuje naukowców. Mieszkańcom okolic wulkanu znów grozi jednak katastrofa.
Rankiem 18 maja 1980 r. okolice Mount St. Helens nawiedziło trzęsienie ziemi. Góra zadrżała w posadach, a całe jej północne zbocze oberwało się w jednej z najpotężniejszych lawin ziemnych w dziejach. Obryw odkorkował wulkan, a uwolniona magma eksplodowała z siłą równą pięciuset bombom zrzuconym na Hiroszimę. Była to najbardziej niszczycielska erupcja w historii Stanów Zjednoczonych. Zginęło 57 osób i tysiące zwierząt, zniszczonych zostało 250 budynków, 47 mostów oraz prawie 300 km dróg. Zamulone rzeki wylały, podtapiając tereny w swych dolinach, zablokowany został też tor wodny na rzece Kolumbii.
18.06.2020
Numer 13.2020