W filmie Jacka Borcucha „Tulipany” jest scena, w której para bohaterów granych przez Jana Nowickiego i Małgorzatę Braunek czule tuli się do siebie po porcji dobrej miłości. Ona w chwili kręcenia filmu dobiegała 60, on dawno ją przekroczył. Obraz jest wzruszający, ale też zmysłowy.
Przekonanie, że potrzeby seksualne są pierwszymi, które przechodzą człowiekowi wraz z wiekiem, po raz pierwszy otwarcie podważył słynny Alfred Kinsey. Przepytując Amerykanów w połowie ubiegłego stulecia ustalił, że 80 proc. osób po sześćdziesiątce wciąż nie tylko żywo interesuje się seksem, ale też go uprawia. Współczesnych Polaków – nieco młodszych, po 50 r. życia – zbadał pod tym kątem prof. Zbigniew Izdebski. 60 proc. mężczyzn i 35 proc. kobiet wyznało, że seks ma dla nich istotne znaczenie. O zupełnym braku zainteresowania mówiło 43 proc. pań i 14 proc. panów.
Seksuolodzy i psychologowie są dziś zgodni: jeśli w życiu człowieka wszystko układa się dobrze, nawet po 90 roku życia może – on lub ona – pożądać innej osoby, przeżywać erotyczne uniesienia i spełnienie. Skłonność ta, wraz z upływem czasu i zmianami hormonalnymi okresu menopauzy i andropauzy, co prawda maleje, ale jej całkowite zniknięcie musi mieć szczególne przyczyny fizjologiczne lub psychiczne.
Jak zwraca uwagę Aleksandra Jodko, seksuolożka z SWPS, stan zdrowia w każdym wieku wpływa na chęć do poszukiwania seksualnych doznań. W późnej dorosłości ten wpływ jest szczególnie silny. Intymne kontakty zakłóca nadciśnienie, choroby krążenia, osteoporoza, cukrzyca. Tak się składa, że dolegliwości te najczęściej towarzyszą starszemu wiekowi, a pech chce, że leki na nie także osłabiają libido.