Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Prezes i wiceprezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej aresztowani

Forum / Agencja Gazeta
Można powiedzieć, że stało się nieuniknione.

Zarzut korupcji usłyszał w piątek, 14 listopada, prezes PZPS Mirosław P. Dzień później podobny zarzut warszawska Prokuratura Okręgowa postawiła również wiceprezesowi związku Arturowi P. Na wniosek prokuratury trafili do aresztu na trzy miesiące.

Obaj mężczyźni zostali zatrzymani w związku z organizacją siatkarskich mistrzostw świata (mundial odbył się we wrześniu w Katowicach). Mirosław P. – jak poinformował rzecznik warszawskiej prokuratury Przemysław Nowak – miał przyjąć 400 tys. zł łapówki od prezesa prywatnej firmy ochroniarskiej Cezarego P. Wiceprezesowi PZPS zarzuca się przyjęcie dwóch łapówek: 180 tys. zł we wrześniu i 400 tys. zł w październiku. Cezaremu P. nie postawiono zarzutów, ale nie może opuszczać kraju. PZPS odmawia komentarza w tej sprawie.

To wiadomość zaskakująca, ale tylko dla tych, którym polska siatkówka kojarzy się z wypełnionymi do ostatniego miejsca halami, z nieraz potwierdzonym sukcesem organizacyjnym, do którego ostatnio doszedł sportowy (mistrzostwo świata). Czyli dla większości. Lepiej zorientowani w praktykach, które w Polskim Związku Piłki Siatkowej są codziennością, od dawna podejrzewali, że przyjdzie chwila, w której prezes związku będzie musiał skryć nazwisko za inicjałem. Są powody, by podejrzewać, że będą następni.

CBA nie pierwszy raz przeszukało siedzibę związku. Poprzedni nalot, przeprowadzony w maju 2012 roku, nie poruszył jednak prokuratury. Postępowanie dziwnie się ślimaczyło, krążyły plotki, że ktoś aferę zamiótł pod dywan. Teraz kaliber sprawy jest dużo większy. Prezesa zatrzymano w związku z kontrolowanym wręczeniem korzyści majątkowej. Czyli mówiąc krótko: wziął w łapę. Tymczasem prezes P. od zawsze roztaczał wokół siebie nimb człowieka majętnego, obrotnego, prowadzącego z sukcesem rozliczne interesy (niełatwe do ustalenia), który siatkarską ojczyzną rządzi z dobrego serca oraz wrodzonego wyczucia tego, co dla tej dyscypliny sportu jest najlepsze. To był jeden z mitów, którego nie obalano. Bo siatkarze wygrywali i nie wypadało psuć święta.

Siatkarski związek jest od lat do cna przeżarty kolesiostwem. Interesy z PZPS robią te same, nieprzypadkowe firmy, prowadzone przez bliskich znajomych obecnych władz. Przed dwoma laty napisałem artykuł obnażający nieprawidłowości w PZPS. Na porządku dziennym było rozliczanie tajemniczych faktur, opiewających na dziesiątki tysięcy złotych. Działacze wykazywali zastanawiającą nieporadność w zarządzaniu – siatkarski boom trwał w najlepsze, ale im więcej pieniędzy trafiało do związku, tym bardziej rosły straty. Konflikty interesów były codziennością. Łamanie ustawy o sporcie – również. To była w środowisku powszechna wiedza. Mimo to P. i jego klika wygrali przeprowadzone przed dwoma laty wybory. Opozycję wycięli, komisję rewizyjną obsadzili swoimi ludźmi. Mogli bawić się dalej. Jeszcze bardziej bezkarnie, bo teraz nie było już nikogo, kto patrzyłby na ręce.

Organizowane niedawno w Polsce mistrzostwa świata oznaczały możliwości. Kilkadziesiąt milionów złotych w puli. Kontrakty, przetargi, umowy. Pokusa, której – jak widać – prezes P. nie potrafił się oprzeć. To trochę jak z bohaterami afery madryckiej – byli do tego stopnia przekonani o swojej nietykalności, że nawet nie zauważyli, kiedy oszustwo weszło im w nawyk. Prezes P. od dawna zachowywał się tak, jakby i on miał immunitet.

Teraz najciekawsze jest, kogo pociągnie na dno, próbując ratować siebie. Nie jest osobą, o której można by powiedzieć, że ma umysł jak brzytwa, więc w zaklętym kręgu beneficjentów interesów z PZPS na pewno zapanował popłoch. Chociaż na pewno będzie miał dobrego adwokata.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną