Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Skąd się biorą wielcy ludzie?

Chciałem zostać wielkim filozofem. Nie udało się.

Przeżuwając gorzkie zioła, miałem dość czasu, by zastanowić się nad istotą tej klęski. Być może zrozumiałem, kim są wielcy ludzie i dlaczego jest ich tak niewielu. W dziedzinie filozoficzno-humanistycznej wiek XX przyniósł kilkadziesiąt gigantycznych nazwisk. Wśród nich moi ulubieni Francuzi: Gilles Deleuze, Michel Foucault, Jacques Derrida. W Niemczech Theodor Adorno, Martin Heidegger i żyjący wciąż Jürgen Habermas. Anglosasom dam spokój.

Co ich łączy? Wszyscy napisali mnóstwo książek. Wszyscy mają swój rozpoznawalny styl i osobowość. Wszyscy kojarzeni są z kilkoma lub kilkunastoma pojęciami czy ideami, które jeśli nawet nie zawsze są całkiem nowe, to otrzymały dzięki nim oryginalne, sugestywne opracowanie. I w końcu wszyscy są sławni w kręgach tysiąc razy szerszych niż nieliczne kółka prawdziwych czytelników ich dzieł. Jednakże i tych czytelników mają stokroć więcej niż pozostali profesorowie filozofii. I jeszcze jedno: każdy z nich uważał pewnych współczesnych sobie autorów, znanych i nieznanych, za znacznie od siebie mądrzejszych. I to mimo wysokiego zdania, jakie (słusznie) mieli o samych sobie. Ale dlaczego właśnie oni?

Dlaczego tylu wśród nas świetnie zapowiadających się młodych ludzi i prawie wszyscy wyrastają na dobrych albo średnich, a tak rzadko na wybitnych, nie mówiąc już o wielkości? Czego im brakuje? Czy to ich wina, że zawodzą nas i samych siebie, czy może to jednak sprawa jakichś zewnętrznych okoliczności, na które nie mamy wpływu? Jest jakiś złoty palec, który wskazuje na ciebie i mówi: „Ty, to właśnie ty będziesz wielki”. Najczęściej tego złotego palca nie widać za życia, choć przecież i tak też się zdarza. A bywa, że palec jest z tombaku i chwilowa sława rozwiewa się jak dym.

Polityka 38.2016 (3077) z dnia 13.09.2016; Felietony; s. 96
Reklama