Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Trzeba było wygrać

Prof. Bronisław Geremek: Prof. Bronisław Geremek: "Nigdy nie miałem ambicji tworzenia historii. Przypadek sprawił, że się w to wplątałem." Fot. Leszek Zych
Przypominamy rozmowę, która odbyła się we wrześniu 2005 r., krótko przed wyborami parlamentarnymi, które miały przynieść zwycięstwo autorom pomysłu na IV RP. Dziś wypowiedzi Bronisława Geremka uderzają aktualnością i trafnością sądów. Dowodzą niezwykłej umiejętności przewidywania, dają ważki materiał do przemyśleń.

WITOLD BEREŚ, KRZYSZTOF BURNETKO, JERZY SKOCZYLAS: – Jest jesień 2005 r. Zewsząd słychać krytykę dzisiejszej Polski. I że trzeba wreszcie skończyć z tą III Rzeczpospolitą. Co sądzi o tym Bronisław Geremek, dla jednych natchniony jej współtwórca, dla przeciwników – esencja zła tego państwa?
PROF. BRONISŁAW GEREMEK: – Myślę tak: całkiem to jeszcze nowe, nieużywane... Dlaczego to niszczyć? Zresztą: czy na pewno to III RP coś zawiniła? III RP stworzyła nam sytuację wolności, ale to my z tego daru wolności, jak to określił ksiądz Józef Tischner, nie potrafiliśmy w pełni skorzystać. I nie chcę się przyłączać do krytyków III RP, bo uważam, że ta krytyka służy złej sprawie.

Ale przecież dostrzega pan w funkcjonowaniu państwa różne fatalne mechanizmy?
Dostrzegam. Tyle że nim się je zacznie wytykać, trzeba najpierw głośno powiedzieć – to było niezwykłe. Powstanie tego państwa było niezwykłe. Tak jak niezwykła jest cała polska droga prowadząca nas do dziś od Sierpnia ’80 i tamtego porozumienia, które można było widzieć tylko jako okazję stworzenia przez stronę rządzącą swoistej sytuacji radzieckiego NEP: na chwilę pozwolić, a potem wziąć twardo wszystkich w łapę. Zresztą tak właśnie myślało wielu naszych rozmówców – wystarczy przypomnieć przemówienie Żabińskiego, sekretarza partii komunistycznej w Katowicach. Od razu mówił, żeby posadzić działaczy Solidarności na czerwonych kanapach i oni w nich utoną.

Wtedy, w latach 1980–1981, problem władzy był – wstydliwie przez jednych, ze strachem przez drugich – omijany. Ale w 1989 r. sytuacja była już inna: to były negocjacje pomiędzy dwiema stronami, które miały już poczucie, że czas nieuchronnie się zmienia i nadchodzi zmiana ustroju.

Reklama