Premier Donald Tusk, jak się zdaje, na razie opanował kryzysową sytuację w partii. Nie przypadkiem podczas sobotniego posiedzenia Rady Krajowej właśnie słowo „przywództwo” padało z jego ust tak często. Wyborcę obchodzi jednak rozliczenie z rządzenia i wizja przyszłości. „Chcę państwa przekonać, że mój rząd przeprowadza głębokie reformy. Być może jednym z podstawowych grzechów mojej ekipy jest to, że nie potrafimy się z nimi przebić do opinii publicznej” – napisał premier w pierwszym z dwóch artykułów opublikowanych w „Gazecie Wyborczej”. Adresat tej ofensywy jest wyraźny – przede wszystkim sfrustrowana inteligencja, znużona polityką małych kroków, niedostatkiem liberalizmu, niepodejmowaniem wielkich wyzwań. Także ludzie młodzi, którym Tusk poświęca w swoim drugim artykule w „GW” sporo miejsca. Najwyraźniej swoje zrobiły sondaże, pokazujące wyraźną erozję tej części elektoratu Platformy oraz ofensywa na młodsze pokolenie ze strony PiS.
W kwestii „głębokich reform” Tusk jest jednak uparty. Broni polityki drobnych kroków, które w sumie, jego zdaniem, powodują wielką zmianę. Broni także odmiennego niż kiedyś widzenia przez siebie liberalizmu („ideału młodości”), gdyż materia rządzenia oraz ogólna sytuacja uczą innego, bardzo pragmatycznego, spojrzenia na rzeczywistość. „Jak każdy jestem też z wiekiem bogatszy w doświadczenia i dziś wiem, że człowiek jest ważniejszy niż jakakolwiek idea czy doktryna” – napisał w drugiej części swojego prasowego exposé, w której kreśli zadania na przyszłość.
Dla nowego planu Tuska ważne jest, czy odnajdzie język, którym jeszcze raz potrafi przekonać wystarczająco dużą grupę wyborców, że jest przywódcą na niepewny czas, zważywszy na zamęt i chaos rodzące się w różnych częściach świata.