Archiwum Polityki

Wałachy, rumaki, kuce

Jestem nestorem hodowców i właścicieli koni pełnej krwi angielskiej. Hodowałem je przed 1939 r., a moje konie biegały na torze służewieckim wówczas i obecnie. W artykule Adama Grzeszaka (POLITYKA 11) zauważyłem jeden błąd. Ani Agencja, ani stadniny państwowe nie dokładają do wyścigów na Służewcu. Wszystkie roczniaki koni pełnej krwi angielskiej stadniny sprzedają na aukcjach, a klacze oddają (takim jak ja) w dzierżawę. Czyli wyłącznie my – właściciele koni i dzierżawcy – ponosimy koszt wypromowania koni stadnin przez udział w wyścigach. Klacze po dobrej karierze wracają do stadnin, słabsze albo sprzedawane są na aukcji jesiennej za granicę, albo klubom jeździeckim. Osobiście uważam, że to właśnie Agencja powinna patronować całej działalności koni wychowanych w stadninach Agencji. Tymczasem Agencja pozbyła się na rzecz totalizatora wyścigów na Służewcu za symboliczną złotówkę – byle nie mieć z tym nic do czynienia.

Na torze jest teraz sytuacja krytyczna – nam właścicielom koni biegających nie wypłacono wygranych nagród od września do listopada 2001 r. Czy wyścigi odbędą się w tym roku, jeszcze nie wiadomo. Tymczasem płacimy za trening i utrzymanie koni już całą zimę. We Francji trzecim największym dochodem budżetu są dochody z totalizatora końskiego.

Inż. Andrzej Prądzyński
Warszawa

Polityka 15.2002 (2345) z dnia 13.04.2002; Listy; s. 94
Reklama