Archiwum Polityki

Pożar i ratunek

Spłonęła fabryka Mebelplast w podolsztyńskich Kieźlinach. Straty wstępnie oszacowano na ponad 7 mln zł. Właściciel Marek Kołakowski, szef olsztyńskiej loży Business Centre Club i członek kilkakrotnie opisywanego przez „Politykę” Stowarzyszenia na Rzecz Bezpieczeństwa, wraz ze swoimi pracownikami ratował z pożaru co się dało. Ze łzami w oczach opowiadał później o bohaterstwie ludzi, którzy nie bacząc na zagrożenie wynosili z płonących obiektów maszyny i dokumentację. Jego rozpacz wynikała nie tylko ze strat, na jakie naraził go kataklizm, ale też z obawy o los pracowników. W Kieźlinach zatrudniał ok. 300 osób, w całej firmie ponad 600 – to jeden z większych pracodawców w tym rejonie. Dwa tygodnie po pożarze Mebelplast produkuje pełną parą. – Przenieśliśmy załogę do naszych dwóch innych zakładów, robota idzie na trzy zmiany – mówi Marek Kołakowski. – Uparłem się, aby nikt z moich ludzi nie trafił na bruk. Udało się, wszyscy mają zatrudnienie. To spore osiągnięcie, biorąc pod uwagę, że inni przedsiębiorcy likwidują zakłady i wywożą maszyny nawet bez pożaru. Mebelplast to jeden z największych w północnej Polsce wytwórców mebli. Większość produkcji sprzedaje na eksport. Nawet najkrótsza przerwa w dostawach groziła zerwaniem kontraktów. – Najtrudniejsze chwile pomogli mi przetrwać pracownicy, ale też obcy ludzie – dodaje Kołakowski. – Powstał prawdziwy łańcuch życzliwych serc, telefony z wyrazami współczucia i solidarności, oferty pomocy.

Teraz ważne dla fabryki jest, aby Warta, ubezpieczyciel zakładu, sprawnie dokonała wyceny strat i dokonała likwidacji szkody. – Do Warty nie mam żadnych zastrzeżeń, wiem, że taka operacja musi potrwać – mówi Marek Kołakowski.

Polityka 1.2003 (2382) z dnia 04.01.2003; Ludzie i wydarzenia; s. 15
Reklama