Tyle Lwowa, ile pamięci. Tamtego miasta przecież nie ma, gdzie w Szkockiej Stefan Banach wpisywał do Księgi matematyczne wzory, na kawiarnianych serwetkach notował rymy poeta Henryk Zbierzchowski, w kabarecie Ul debiutował Marian Hemar, z radia płynęła Wesoła Lwowska Fala, Szczepcio i Tońcio śpiewali szlagiery Mundka Szlechtera i opowiadali dowcipy Wiktora Budzyńskiego, a gimnazjalista Stanisław Lem nie przeczuwał jeszcze, że wyprorokuje wirtualną rzeczywistość i nieliniową dynamikę chaosu.
Polityka
26.2002
(2356) z dnia 29.06.2002;
Groński;
s. 95