Archiwum Polityki

Zapomniany język

Lech Majewski, Anamnesis. Zapomniany język. Galeria Starmach, Kraków. Wystawa czynna do 15 lutego.

Być może uważni czytelnicy zarzucą mi, że przed paru miesiącami pisałem o wystawie Lecha Majewskiego w Łodzi i teraz znów go lansuję, choć tylu twórców ignoruję. Więc tłumaczę. Majewski to jeden z najciekawszych współczesnych artystów polskich, a równocześnie najmniej dopieszczanych. O ile jego filmy („Wojaczek”, „Angelus”) są jeszcze jakoś znane, to twórczość z zakresu sztuk wizualnych – dużo mniej. A warto dodać, że z powodzeniem zajmuje się także komponowaniem muzyki, reżyserią teatralną, pisarstwem, scenografią. U mnie prywatnie ma więc status „specjalnej troski”. Zaś okazją, by po raz kolejny przypomnieć o jego dorobku, jest wystawa w krakowskiej Galerii Starmach. Pokazano na niej prace wideo oraz fotografie na lightboxach powstałe w ostatnich dwu latach, a będące kontynuacją dwóch wielkich cyklów artysty: „DiVinities” i „KrewPoety”. Nie jest to sztuka łatwa w odbiorze, lekka i przyjemna. Twórca w wizyjnych i pełnych tajemnic pracach podejmuje bowiem tematy, które wymagają – zarówno od niego, jak i od odbiorcy – skupienia i głębi przemyśleń: seksualności, płci, symboliki krwi, obcości, przekraczania kulturowych granic. Korzysta z metafor, kontekstów, cytatów, ale bez postmodernistycznej dezynwoltury, w sposób krytyczny i oszczędny. Często porównywany jest z wielką gwiazdą współczesnej sztuki Matthew Barneyem. Niepotrzebnie. To, co robi, jest na tyle oryginalne i osobiste, że nie wymaga podpórek. Szczególnie że Majewski ma w swym dorobku indywidualną wystawę w nowojorskim MOMA, co przydarza się nielicznym.

Polityka 5.2007 (2590) z dnia 03.02.2007; Kultura; s. 59
Reklama