Dziennikarz „Trybuny” Jan Złotorowicz ma pomysł na reformę IPN, który oferuje prawicy: „Zróbcie tak, jak wołają wasi młodzi, lustracyjni hunwejbini – otwórzcie IPN-owskie archiwa na oścież. Ale nie po to, żeby tam wpuścić maniaków-dziennikarzy, księży-teczkomanów czy pseudohistoryków. Zamiast nich niech sobie śmiało do IPN wmaszeruje każdy bezdomny, głodny i bezrobotny, których w IV RP nie brakuje, i wyniesie tyle papieru, ile zdoła unieść. Sprzedadzą to potem na makulaturę, będą mieli przynajmniej na ciepłą zupę. I wreszcie będzie z tych teczek jakiś pożytek”.
Felietonista niemal wszystkich gazet Stanisław Michalkiewicz pisze w „Najwyższym Czasie!”: „Chociaż pogrzeb Ryszarda Kapuścińskiego był wydarzeniem medialnym, a także towarzyskim, na bardzo wysokim poziomie, to obawiam się, że jednak nie najwyższym, a to z uwagi na nieobecność albo milczenie największych autorytetów moralnych i w ogóle. Wprawdzie »Gazeta Wyborcza« bardzo się zaangażowała, ale co z tego, kiedy osobistością z najwyższych kręgów był tylko Prymas Józef Glemp? Red. Adam Michnik potrzebował akurat być w Rzymie, a i »drogi Bronisław« też jakby był nieobecny. W rezultacie pogrzeb, chociaż oczywiście wspaniały, jakżeby inaczej, sprawiał wrażenie próby generalnej”.
Premier Jarosław Kaczyński broniąc szefowej MSZ powiedział, że zarzuty wobec niej to „wielkie ssanie z palca” i że minister Fotyga nie prowadzi polityki zagranicznej „na czworakach”. A jak minister mogłaby prowadzić politykę zagraniczną na czworakach, gdy tego nie przewiduje protokół dyplomatyczny? – dziwią się komentatorzy.
W związku z toczącymi się pracami nad pakietem ustaw deubekizacyjnych szef klubu PiS Marek Kuchciński poprosił swoich posłów o odpowiedź na następujące pytania: czy mają w IPN status pokrzywdzonego; kto z ich rodziny i znajomych ma taki status; czy posłowie mają informacje o nieprawdziwych informacjach znajdujących się w teczkach ich, członków ich rodzin bądź znajomych.