Archiwum Polityki

Posiedzi, to skruszeje

Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu ukarał w ubiegłym tygodniu Polskę za bezduszne potraktowanie tymczasowo aresztowanego Wacława P. Podejrzany o kradzież i umieszczony w areszcie najpierw prosił o przepustkę na pogrzeb matki – nie wyrażono zgody. Po miesiącu odrzucono kolejną prośbę, tym razem na pogrzeb ojca. Działo się to w 1994 r., w okresie liberalizacji polityki karnej i penitencjarnej. Dzisiaj prawo jest surowsze, a areszty przepełnione.

Jacek K., którego po półrocznym przetrzymywaniu w areszcie wypuszczono bez postawienia jakichkolwiek zarzutów, ocenia dzisiaj: – To najgorsze, co mi się w życiu przytrafiło. Policja wyciągnęła mnie z mieszkania, gdzie właśnie jedliśmy z żoną kolację. Wylądowałem w celi z trzema typami, których sam wygląd powodował, że siedziałem w kącie, bojąc się poruszyć. To był koszmar, przede wszystkim dlatego, że nic złego nie zrobiłem.

Co pewien czas prasa donosi o nowych spektakularnych aresztowaniach. Ton tych informacji, podawanych za komunikatami prokuratury, wprowadza opinię publiczną w błąd, bo mówi się nie o podejrzanych, ale o sprawcach – jakby ich czyny zostały już osądzone. Brakuje podstawowej refleksji, że zarzut prokuratorski nie oznacza jeszcze wyroku, oskarżony może zostać uniewinniony.

Aresztowanie, zwłaszcza dla kogoś, kto wcześniej nigdy tego nie doświadczył, to prawdziwy szok – potwierdza prof. Andrzej Rzepliński z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, do której wielu aresztowanych zwraca się o pomoc. – Bez przesady można powiedzieć, że wali się cały świat. Człowiekowi zabierają wszystkie osobiste rzeczy, zegarek i sznurowadła, a potem ląduje w jakiejś obskurnej celi w towarzystwie facetów, których dotychczas widywał tylko na filmach: brudnych, klnących, agresywnych. Stąd biorą się częste w aresztach próby samobójcze i samookaleczenia, które są formą protestu przeciwko sytuacji, w której aresztowany się znalazł.

Według wielu adwokatów, prokuratorzy nadużywają środka zapobiegawczego w postaci aresztu, bo traktują go jako rutynową procedurę, a nie nadzwyczajną. Nie rozumieją, jaką tragedią może być przymusowa separacja dla konkretnego człowieka, który chociaż podejrzany o przestępstwo, wciąż przecież pozostaje niewinny.

Polityka 47.2002 (2377) z dnia 23.11.2002; Raport; s. 3
Reklama