Archiwum Polityki

Zaniedźwiedzenie

Kiedy Jacques Chirac rozpoczynał swoją prezydenturę, jako jej priorytety zwiastował: finansowanie badań nad walką z rakiem, poprawienie bezpieczeństwa na drogach i pomoc inwalidom. Teraz – piszą złośliwi (konkretnie Pascal Virot w „Libération”) – doszedł do tego priorytet czwarty, który sądząc z ostatnich enuncjacji „najbardziej” (jak już zaczynamy złośliwości, to trudno się zatrzymać) leży mu na sercu: zaniedźwiedzenie Pirenejów.

Sprawa jest mało istotna, ale zabawna i w jakiś sposób pouczająca. Niedźwiedzi otóż żyje obecnie w Pirenejach, podług różnych szacunków, od dwunastu do osiemnastu. Pech chce jednak, iż preferują one najwyraźniej hiszpańską część gór. Od lat osiemdziesiątych w Pirenejach francuskich misia ani uświadczyć. W 1996 r. sprowadzono więc trzy okazy (dwie samice, jednego samca) z odległej Słowenii. Nie bez powodu stamtąd właśnie, gdyż klimat mniej więcej taki sam, zadrzewienie gatunkowo podobne, a i struktura geologiczna pasm górskich zbliżona.

Słoweńskie misie okazały się jednak niewdzięczne. Dwa wybrały się od razu za granicę, trzeci, samiec, zwany nie wiedzieć czemu Cannelle, czyli Cynamon, ukatrupił około dwustu francuskich owiec i padł ofiarą linczu rozwścieczonych górali, którzy tropili go z psami przez długie pięć dni i dopadli w poniedziałek 31 października 2004 r. w dolinie Aspe.

I tak w Pirenejach francuskich znowu zabrakło prestiżowych ssaków. Prezydent zdecydował więc, co jednak zatwierdzić musi Rada Stanu, o przedsięwzięciu nowego importu ze Słowenii. Sprawa nie jest jednak wcale taka prosta. Wmieszały się bowiem we wszystko media, czyli tak zwana opinia publiczna. I zaczął się spór.

Polityka 20.2006 (2554) z dnia 20.05.2006; Stomma; s. 120
Reklama