Dożywocie miało zastąpić karę śmierci. Tymczasem coraz częściej – m.in. pod wpływem takich zbrodni jak ta – słychać głosy, że to kara i tak zbyt niska dla sprawców przestępstw najbardziej okrutnych. Trudno dziś myśleć o przywróceniu kary śmierci, choć chciałaby tego połowa społeczeństwa, a nie wiadomo jeszcze, czy dożywocie spełni swoją rolę.
Dożywocie istniało w polskim prawie do 1970 r. Ponownie zostało wprowadzone w 1995 r., gdy nowelizowano kodeks karny. Nowy kodeks, który wszedł w życie we wrześniu 1998 r., zniósł karę śmierci ostatecznie. Ale po raz ostatni wykonano ją dużo wcześniej, bo w kwietniu 1988 r. w więzieniu na Montelupich w Krakowie. Stracony został dwudziestoośmioletni Andrzej Cz. Potem orzeczono tę karę jeszcze kilkanaście razy, ale w ramach moratorium jej nie wykonywano. Pierwsze przywrócone dożywocie orzekł Sąd Wojewódzki w Olsztynie w maju 1996 r. Grzegorz P., odsiadujący karę 25 lat za zamordowanie kobiety, podczas przepustki zamordował znajomego lekarza i jego żonę. W uzasadnieniu sąd napisał, że bardziej sprawiedliwą karą dla P. byłaby kara śmierci.
W więzieniach przebywa obecnie 85 osób skazanych na karę dożywocia, w tym pięć kobiet. Wobec dwóch seryjnych zbrodniarzy kara ta została orzeczona dwukrotnie.
Ja tu mieszkam
Janusz Kulmatycki – złodziej, który włamywał się do biur, pruł kasy – w 1994 r. został skazany na karę śmierci. Zabił policjanta, drugiego ciężko ranił. W procesie twierdził, że przez przypadek. Policjanci z drogówki zatrzymali go do rutynowej kontroli. Kulmatycki nie wytrzymał napięcia, padły strzały z broni ukradzionej w jakimś sejfie. – Przez rok siedziałem z wyrokiem śmierci – mówi Kulmatycki. – Wiedziałem, że kary się nie wykonuje, ale wystarczyła sama świadomość.