Gdyby policzyć wszystkie filmy o dziwakach cierpiących na zaburzenia umysłowe z powodu samotności, seksualnych kompleksów albo presji środowiska, ułożyłby się z tego opasły katalog nierzadko bardzo interesujących dzieł o patologiach współczesnego świata („Pianistka”, „Lokator”). Skromny debiut Marka Romaneka „Zdjęcie w godzinę” nie wyróżniałby się niczym szczególnym w tym zbiorze, gdyby nie zapadająca w pamięć rola hollywoodzkiego gwiazdora Robina Williamsa. Wybitny aktor komediowy, jakby na przekór dotychczasowemu wizerunkowi, stworzył w tym filmie ciekawą, zdecydowanie antypatyczną postać Seymoura Parrisha – zaszczutego przez szefa sprzedawcy w supermarkecie, który marzy o tym, by świat wyglądał tak jak w reklamie. Odarcie rzeczywistości z iluzji prowadzi bohatera na skraj choroby psychicznej. Jego tragiczny protest przeciwko obłudzie tych, których uważał za swoją rodzinę, kończy się tragicznie. Postać Parrisha nie budzi litości. Irytuje natomiast swoim nieprzystosowaniem. Williams osiągnął tu mistrzostwo, choć, paradoksalnie, psychologicznej głębi film przez to nie zyskuje. Luki w scenariuszu pozwoliły zaledwie na szkic. (JAW)
:-, dobre
:-' średnie
:-( złe