Jak wygląda dzisiaj życie towarzyskie? Stukanie do drzwi.
- Kto tam?
- Gaspadin Kałasznikow i Mr Glock.
Teraz to się zmieni. Policjanci nie będą wołać do ciężkozbrojnych bandziorów:
– Ogromnie pana przepraszam za zakłócenie spokoju, ale zdaje się, że jestem zmuszony do oddania strzału ostrzegawczego. Zakładając, iż mój pistolet wypali, a przełożeni odniosą się wyrozumiale do zużycia naboju, na który złożyli się ofiarni podatnicy. Tylko błagam, niech pan nie poskarży się czasem na mnie w Komitecie Helsińskim, bo Marka Nowickiego boję się jeszcze bardziej niż pana!
Życie towarzyskie to także rozpanoszona dziś moda na rzucanie. Znajomy rzucił palenie, inny rzucił picie. Jeszcze inny rzucił żonę, posługując się stylistyką opowiastki Woody Allena:
– Ja musiałem rzucić tę kobitę. Gdyby położyć ją na jednym półmisku ze śledziem, trudno byłoby dostrzec jakąkolwiek różnicę.
– Zaraz, zaraz – przerwał mu uczony mąż, skubiąc bródkę. – Powiedziałeś: śledź. Jaki śledź?
– Bi... Bismarck.
– Hm – jako matjas miałaby większe szanse.
W sezonie nagminnego rzucania – wyjątkiem jest Liga Polskich Rodzin. Ta nie rzuci ziemi. A jeśli czymś już rzuci, to błotem. Ale naszym, swojskim, rodzimym. Ziemia, która jest matką, nie podlega sprzedaży. Nie pomogą namowy, umizgi i kuszenia: członkowie i sympatycy Ligi ziemi nie sprzedadzą. Wyobrażam sobie miny Niemców zaczajonych na ziemię doniczkową Antoniego Macierewicza. Wypatrzyli ją na balkonie, chcieli kupić, podbijali cenę – wszystko na nic. Poseł LPR zachował się jak Ślimak: wystawił rogi i pogonił unijnych, obrzuciwszy ich spojrzeniem „jak damasceńska stal” (koniec cytatu, nie kariery).
Czy kimś takim nie powinni zająć się dramatopisarze?