Archiwum Polityki

„Mam już swoje drzewo”

Od kilku lat mieszkam w Warszawie, ale pochodzę z Korczmina, sąsiedniej wsi Worochty. W swoim artykule Barbara Pietkiewicz (POLITYKA 17) nie wspomniała o kilku sprawach, a mianowicie, że wieś Worochta już nie istnieje, po Akcji Wisła została zrównana z ziemią. Mniej więcej w miejscu, gdzie była kiedyś Worochta, teraz przebiega granica polsko-ukraińska, a mogiły, o których autorka pisała, znajdują się na „pasie ziemi niczyjej”. Jest to już właściwie teren Ukrainy, ale pas graniczny i druty kolczaste są po stronie ukraińskiej za mogiłami, więc teoretycznie z polskiej strony łatwiej jest tam dojść. Przed około pięcioma laty na miejscu mogił (domniemanym, bo już nikt dokładnie go nie pamięta) zostały ustawione krzyże upamiętniające poległych. Jest też tablica z wypisanymi nazwiskami pomordowanych. Również w Machnówku w kościele na ścianie znajduje się tablica upamiętniająca z nazwiskami pomordowanych. Na tych tablicach znajdują się też nazwiska Michalczuków i Ostrówków.

Obecnie w Korczminie i Machnówku mieszka kilka rodzin o nazwisku Ostrówka, które mają korzenie w Worochcie. Niektóre mają też krewnych w Ustrzykach. Dziadkowie mojej kuzynki, mieszkający obecnie w Korczminie, mieszkali w Worochcie i nazywają się Ostrówka, a ona (też Ostrówka) mieszka teraz w Warszawie. Gdyby pani Kasia Utrata chciała dowiedzieć się czegoś więcej o tych czasach i poznać ludzi, powinna przyjechać, ale nie na Ukrainę (do Bełza), tylko do Korczmina i Machnówka, dokąd uciekło wielu mieszkańców Worochty.

Artur Machlarz

Polityka 22.2002 (2352) z dnia 01.06.2002; Listy; s. 35
Reklama