Archiwum Polityki

Wirus w duszy

Rozmowa z węgierskim reżyserem filmowym Istvanem Szabo

Utrata godności w warunkach totalitarnego reżimu – temat głośnej trylogii: „Pułkownik Redl”, „Hanussen”, „Mefisto” – powraca w najnowszej pana epopei „Kropla słońca”. To swoisty aneks do tamtych filmów?

Można tak powiedzieć. Opowiadam o ludziach poddanych presji historii. Niezwykle utalentowanych, lecz słabych. Bohaterowie „Kropli słońca” nie akceptują siebie. Jak Redl wyrzekają się pochodzenia, wiary, bliskich. Chcą się upodobnić do tych, którzy w trudnych czasach zapewnią im przetrwanie. Robią kariery, są lojalni i wdzięczni światu. Lecz świat nie jest wdzięczny im. Lojalność, jeśli nie idzie w parze ze zmysłem krytycznym, jest niebezpieczna. Kiedy świat się kruszy, pojawia się bowiem silna potrzeba znalezienia kozła ofiarnego. Każdej partii, każdej ideologii i religii niezbędny jest wewnętrzny wróg.

W „Kropli słońca” wrogiem staje się zasymilowana, żydowska rodzina Sonnenscheinów.

Sonnenscheinowie wierzą, że zapewnią sobie zaufanie zmieniając rodowe nazwisko na Sors, zrywając rodzinne więzi, odcinając się od tradycji. Okazuje się, że ani te zmiany, ani lojalność, ani kompromis, ani wybujały indywidualizm nie są w stanie zagwarantować im bezpieczeństwa.

Charaktery łamie historia, czy człowiek rodzi się już ze skazą, która go naznacza i powoduje, że ulega innym?

Historia rzuca wyzwanie. Ludzie dokonują takiego wyboru, na jaki ich stać. W czasach pokojowych ambitne, utalentowane osoby wywierają wpływ na rozwój świata. Natomiast chęć osiągnięcia powodzenia w czasie wojny kończy się tragicznie. Słabość charakteru prowadzi do bezsilności wobec wyroków losu.

Od historii nie ma ucieczki?

Polityka 46.2001 (2324) z dnia 17.11.2001; Kultura; s. 56
Reklama