Archiwum Polityki

Papugi nie mają czkawki

Wyobraźmy sobie taką sytuację: przedmieście, zakład fryzjerski. Facet posadzony w fotelu nie bardzo jest zachwycony realiami:

– Do czego to podobne – zaczyna. – Lustro brudne, ostatni raz przetarte chyba za premierostwa Suchockiej, brzytwa tępa jak... (mniejsza o nazwisko), szmata, którą pan mi zawiązał pod brodą, nadaje się tylko do kubła na śmieci, podłoga z wypuczoną klepką, pan też wyraźnie wczorajszy. Ja tego tak nie zostawię! Ja z tym zrobię porządek! Było nie było jesteśmy w Europie...
– Szanowny panie – westchnął fryzjer. – Ja wszystko rozumiem. Ale czy koniecznie musi pan zaczynać porządki od mojego zakładu?

Brzmi to pesymistycznie, zgoda. Jak jednak zdobyć się na optymizm, kiedy dokoła rozlegają się jęki, szlochy, zgrzytania sztucznych zębów. Opłakałem zwolnienie przez nowego ministra zdrowia konsultantów medycznych, podrzuconych w ostatniej chwili przez ustępującego Opalę. Jak tu nie rozpaczać, że pożegnał się ze stołkiem ginekolog i położnik Chazan. Kto wie, może uda się go wyeksportować. Są kraje, gdzie cenią fachowców o głowach równie twardych jak przekonania. W komercyjnej telewizji, omawiając dymisje faworytów Opali, pan redaktor zauważył, że sprawia to wrażenie „decyzji politycznych”. Mianowania polityczne nie były. Skądże znowu. To jedynie troska o gniazdo. Lepiej, gdy w nim zostaną kukułczaki; jajeczka cokolwiek zaśmierdłe. I tak jest ze wszystkim, proszę państwa. Nie może być inaczej: czterdzieści milionów obywateli III RP to przecież osiemdziesiąt milionów polityków. Potem słyszy się kuluarowe rozmówki:

– Jest pan w partii?
– Oczywiście.
– W jakiej?
– Zaraz... Wybaczy pan, nie pamiętam.

Polityka 46.2001 (2324) z dnia 17.11.2001; Groński; s. 102
Reklama