Już od kilku tygodni prasa światowa trąbiła o planowanym przez amerykańską telewizję National Geographic Channel spektaklu. 150 mln widzów ze 147 krajów z napięciem oczekiwało, jak Zahi Hawass, szef Egipskiej Służby Starożytności, otworzy grobowiec w tajemniczym szybie Wielkiej Piramidy Cheopsa. Transmisja przygotowywana była pod Amerykę, więc na przykład Europejczycy musieli zarwać noc, aby na żywo obejrzeć odkrycie.
Wszystko zaczęło się w 1993 r., kiedy to niemiecki inżynier Rudolf Gantenbrink skonstruował robota, który jako pierwszy spenetrował tzw. szyby wentylacyjne wychodzące z Komory Królowej w piramidzie Cheopsa. Na końcu jednego z nich trafił na kamienną płytę z miedzianymi bolcami. Podniecony sukcesem inżynier zaczął snuć domysły, co może znajdować się za tajemnymi wrotami. Szum medialny, jaki tym wywołał, spowodował konsternację i oburzenie wśród egiptologów. – Szkody, jakie przyniosło to wydarzenie, były ogromne – twierdzi prof. Rainer Stadelmann, szef Niemieckiego Instytutu Archeologicznego nadzorującego projekt. Najgorsze, że Niemcy popadli w niełaskę u wielkiego Zahi Hawassa, który postanowił sam dokończyć to przedsięwzięcie.
Zahi Hawass jest dla badaczy starożytnego Egiptu najwyższym zwierzchnikiem, wezyrem, udzielnym księciem ziemi egipskiej i piramid. Każdy egiptolog, zanim zacznie wykopaliska w kraju faraonów, musi stanąć na jego dywaniku. Mr Pyramid, bo tak bywa często nazywany, rozdziela łaski według własnego uznania. Ma tylko jedną słabostkę, kocha media, a zwłaszcza telewizję, w której lubi się pokazywać w kapeluszu ? la Indiana Jones. Ostatnio wprowadził nawet przepis, zgodnie z którym poza Egipską Służbą Starożytności nikt inny nie ma prawa informować prasy i mediów o odkryciach, nawet jeśli wykopaliska prowadzone są przez ekipy zagraniczne.