Archiwum Polityki

Po wiosnę do głowy

I znów zakwita czereśnia. Zupełnie inaczej niż poprzednim razem. Jakby powściągliwie, krok po kroku. Wczoraj było wszystkiego parę kwiatów, dzisiaj pobielała tylko część zachodnich gałęzi. Tak czy owak roślinność budzi się do życia. Nie jest to oryginalne zdanie, ale za to powszechnie przyjęte i każdy wie, o co chodzi. Niebezpieczna pora. Wystarczy pójść na spacer. Kiełkują kosmatka (Luzula pilosa), dziurawiec i szparag. Wabią przytulia Schultesa (dobrze było temu Schultesowi), podkolan (Platanthera bifolia) i obfita płucnica (Cetraria) w wielu rodzajach. Prostuje się śmiałek pogięty (Deschampsia flexuosa). Każdy, czy to szczawik (Oxalis acetosella), szczaw zwyczajny (Rumex acetosa) albo stary szczyr (Mercurialis perennis), nawet podagrycznik (Aegopodium podagraria) dziwne odczuwa dreszcze i ciągoty.

W telewizyjnych „Wiadomościach” podano, że na Lubelszczyznę powróciły bociany. Tamtejsi chłopi ustalili nawet, że te same, swojskie. Gdyby były obce, można by sądzić, że zająć chciały zdradziecko stare słowiańskie gniazda bez dwudziestoletniej dzierżawy i znajomości miejscowego klekotu. Ale jeśli swoje, to już na pewno wiosną. Zaraz też przylecą lub wylezą z dziur różne owadziska i zaczną bzykać albo jeszcze gorzej. Aż wstyd wyliczać. Bo to i nadobnica (Rosaria alpina), i jelonek rogacz (już rogacz, choć dopiero marzec), i niepylak apollo (Parnassius apollo), i nastrosz półpawik (Smerinthus ocellata – prawie Osculati), paproch cetyniak i sprężyk czerwony, a nawet osnuja (Acantholyda nemoralis – oj, ne moralis, ne moralis) i spuszczel pospolity (Hylotrupes bajulus).

Czytelniczka z Mławy napisała ostatnio do redakcji, żeby ta powstrzymała deprawującą niewinnych wulgarność mojego języka.

Polityka 12.2002 (2342) z dnia 23.03.2002; Stomma; s. 98
Reklama