Archiwum Polityki

Układ

Słowem-kluczem dla zrozumienia myśli politycznej Jarosława Kaczyńskiego jest „UKŁAD”. W przemówieniu z okazji studniówki rządu Marcinkiewicz użył go czternaście razy. Są więc „układy lobbystyczne i już czysto patologiczne, po prostu kryminalne”, są co bardziej enigmatyczne „niedobre układy”, jest „układ związany z dawnymi albo obecnymi służbami specjalnymi”, są „układy potężne”, „układ, który okopał się w aparacie państwowym” etc., etc. I z tymi układami Jarosław Kaczyński będzie walczył i chce je zniszczyć. Nie będą układy swoją krecią robotą podkopywać zdrowych korzeni państwa polskiego. Co prawda wykazując konkretne szkody, jakich układy narobiły, zaczyna się prezes PiS nieco plątać. Rozpacza więc na przykład: „Działania w oświacie były niebywałe. Dobrzy nauczyciele przechodzą przedwcześnie na emeryturę, bo się już nikogo niczego nie da nauczyć”. Tymczasem parę minut wcześniej, w tym samym wystąpieniu, stwierdzał: „Jest ogromny postęp w oświacie, bodaj największy sukces Trzeciej Rzeczypospolitej”. Ale mniejsza o to. Wprawdzie podobne lapsusy przydarzają się Jarosławowi Kaczyńskiemu dosyć często, jednak globalnie rzecz biorąc jego wizja świata jest konsekwentna. Powiedziałbym wręcz: niepokojąco konsekwentna.

Władysław Gomułka zamiast mówić: Kisielewski albo: Jasienica, wolał mnożyć byty. „Owi Kisielewscy, ci Jasienice...”. „Ludzie pokroju Kołakowskich” itp. W ten sposób pojedynczy felietonista, pisarz czy filozof przeistaczał się w tajemniczą grupę, w układ. Oprócz tego byli jeszcze na przykład „rewizjoniści” czy „syjoniści”. Ci już zawsze w liczbie mnogiej i w kształcie spiskującego układu.

Polityka 10.2006 (2545) z dnia 11.03.2006; Stomma; s. 97
Reklama