Ciemna mgła o silnym dymnym zapachu widoczna m.in. w Warszawie, Radomiu, Lublinie i Rzeszowie na pierwszy rzut oka miała cechy smogu. Smogiem jednak nie była. – W Warszawie nie zostały przekroczone żadne dopuszczalne wartości zanieczyszczeń, a jedynie o 20-30 proc. wzrosło stężenie pyłu zawieszonego – poinformowała Emilia Trębińska z działu monitoringu Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. – Jak na smog była też zbyt niska wilgotność powietrza – dodaje dr Magdalena Kuchcik z Zakładu Klimatologii PAN. Owa chmura to nic innego jak dym i pył z płonących na Ukrainie torfowisk i lasów. Nieprzyjemny, powodujący podrażnienia gardła, spojówek i nosa. – Uciążliwy dla osób z chorymi drogami oddechowymi, ale nieszkodliwy – wyjaśnił dr Andrzej Dąbrowski z CSK AM w Warszawie.
Typowy smog (z ang. smoke and fog – dym i mgła) to zawiesina, w skład której wchodzą cząsteczki pary wodnej i dymu wraz z zanieczyszczeniami przekraczającymi dopuszczalne normy. Zaczyna się on tuż nad powierzchnią ziemi, a kończy nawet na wysokości 100 m. Może być dwojakiego rodzaju: fotochemiczny–letni (z wysokim stężeniem ozonu), i węglowy – zimowy (ze związkami dwutlenku siarki, tlenku azotu i pyłu zawieszonego). Jednak żeby doszło do jego utworzenia, muszą być odpowiednie warunki klimatyczne: bezwietrzna pogoda, wysokie ciśnienie, duża wilgotnośći małe ruchy wstępujące powietrza. W Polsce występuje rzadko. – Smog zimowy można zauważyć w Kotlinie Jeleniogórskiej i Kłodzkiej, także w Zakopanem i Krakowie – poinformował Roman Jaworski z Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Czy w przyszłości będzie występować częściej? Przy tak nagłych zmianach klimatycznych nic nie można do końca przewidzieć. Jeżeli nadal będzie wzrastała temperatura powietrza, a lata będą słoneczne, możemy mieć do czynienia ze smogiem fotochemicznym.