Archiwum Polityki

Szkolny wybryk

Z niektórych gmin docierają informacje o przypadkach publicznego lekceważenia Kościoła i głoszonej przez ten Kościół religii. „Gazeta Wyborcza” doniosła, że w Kątach Rybackich jeden z uczniów miejscowej szkoły w ogóle nie uczęszcza na religię, a zamiast tego zapisał się na lekcje etyki, co zbulwersowało lokalne struktury kościelne.

Ksiądz proboszcz o incydencie, do jakiego doszło na jego terenie, miał się dowiedzieć z gdańskiej kurii, która od lat zbiera informacje o uczniach niechodzących na religię i rozsyła je po parafiach. Kapłan nie kryje, iż nazwisko ucznia zmuszony był ogłosić z ambony podczas mszy świętej, czemu trudno się dziwić – wszak żyjemy w katolickim kraju, a religia to nie matematyka czy kółko zainteresowań, żeby sobie na nią nie chodzić.

Przypadek z Kątów pokazuje, że czynów niechodzenia na religię zaczynają się dopuszczać osoby coraz młodsze, wywodzące się z rozbitych religijnie rodzin, co budzi zrozumiałą troskę hierarchów. Z osobami tymi katecheci powinni pracować szczególnie intensywnie, gdyż osoby te muszą wreszcie zrozumieć, iż państwo stwarza im możliwość chodzenia na religię nie po to, żeby na nią nie chodziły. Relatywizm w podejściu do chodzenia na religię to zjawisko szkodliwe – objaw nieuzasadnionej nieufności do dziesiątków tysięcy księży i katechetów, którzy mogą się czuć tym faktem dotknięci. Dotknięta może się czuć także lokalna społeczność, która w każdą niedzielę chodzi na religię do kościoła i nie narzeka.

Niepokoi fakt, że lekkomyślny czyn nieletniego z Kątów Rybackich obudził miejscowe antykościelne siły działające pod przykrywką rady rodziców szkoły. Rada ta nie tylko wyszła z kontrowersyjnego założenia, że jak ktoś nie chce chodzić na religię, to nie musi, ale zaprotestowała także przeciwko informowaniu parafii przez kurię o tym, kto nie chodzi na religię, gdyż jej zdaniem jest to sprzeczne z obowiązującym prawem.

Polityka 11.2009 (2696) z dnia 14.03.2009; s. 4
Reklama