Niemal w tym samym czasie otwarto w stolicy dwie duże monograficzne wystawy wybitnych polskich artystów, żyjących i działających dokładnie w tym samym czasie: Olgi Boznańskiej (1865–1940) i Józefa Pankiewicza (1866–1940). Obie w zacnych miejscach (Zachęta i Muzeum Narodowe), obie starannie przygotowane i efektownie zaaranżowane, obie wreszcie prezentujące malarstwo o zbliżonych walorach artystycznych. A jednak zainteresowanie widzów obydwiema ekspozycjami okazało się zaskakująco rozbieżne.
Prace Boznańskiej przez sześć tygodni obejrzało ponad 47 tys. osób
, co jest jednym z najlepszych wyników frekwencyjnych w Zachęcie w ostatnich latach. W dniach poprzedzających zamknięcie ekspozycji trzeba było stać kilka godzin w kolejce, by dostać się do środka. Wprawdzie niektóre wystawy odwiedziło w Zachęcie więcej widzów, ale też trwały one znacznie dłużej. Przypomnijmy je:
„Szare w kolorze”
(kultura i estetyka PRL) w 2000 r. – 72 tys. (przez 3 miesiące),
„Klasycy XX wieku”
w 2000 r. – 70 tys. (przez 3 miesiące),
„Warszawa–Moskwa” (konfrontacja sztuki polskiej i rosyjskiej XX w.) w 2004 r. – 64 tys. (przez 3,5 miesiąca),
„Przedwiośnie”
(sztuka polska przełomu XIX i XX w.) w 2004 r. – 59 tys. (przez 3 miesiące).
W tym samym czasie wystawę Józefa Pankiewicza przez trzy tygodnie odwiedziło zaledwie 7 tys. osób. Zaskakująco mało, biorąc pod uwagę zarówno rangę malarza w polskiej sztuce, walory dekoracyjne jego obrazów, jak i fakt, że to jego pierwsza od wielu dziesięcioleci tak duża wystawa.