Archiwum Polityki

Jak jechać, żeby się nie przejechać

Rozmowa z Adamem Szejnfeldem, posłem Platformy ­Obywatelskiej, zastępcą przewodniczącego komisji gospodarki

Joanna Solska, Paweł Tarnowski: – Od dłuższego czasu polska gospodarka przyspiesza, produkcja przemysłowa i eksport rosną, inflacja jest pod kontrolą, a bezrobocie spada. Skąd ten sukces?

Adam Szejnfeld: – Jego korzenie tkwią jeszcze w latach kryzysu, na przełomie dekad. To wtedy właśnie zdecydowana większość polskich firm, głównie prywatnych, żeby w ogóle przetrwać, musiała ciąć koszty, poprawić wydajność, zwalniać pracowników, zmienić technologie, śmielej, mimo niekorzystnych kursów walutowych, wchodzić na zagraniczne rynki. W kraju była dekoniunktura, ludzie mało kupowali, bo nie mieli za co. Ten proces zmian w przedsiębiorstwach był bolesny, ale okazał się błogosławiony. Spółki, które przetrwały, wyraźnie okrzepły. Powstało też wiele nowych.

Po drugie: niemal cała światowa gospodarka jest w fazie dobrego wzrostu. Wyniki na przykład Unii Europejskiej są obecnie najlepsze od pięciu lat, a to nasz główny partner handlowy. Ale bez wątpienia podstawą gospodarczego sukcesu było wejście Polski do Unii. Tylko ironia losu sprawiła, że panowie Andrzej Lepper i Roman Giertych, którzy do 2004 r. najbardziej straszyli społeczeństwo zgubnymi skutkami naszego członkostwa w Unii, są dzisiaj wicepremierami Rzeczpospolitej.

A my sami, w Polsce, umieliśmy pomóc gospodarce?

Ogólna ocena nie może być wysoka. Zakres wolności gospodarczej zawsze był za mały, a poziom zbiurokratyzowania za wysoki. Kolejne rządy, na różnych etapach, wykonały jednak kilka ruchów, które przedsiębiorstwom i gospodarce pomogły. Najpierw ustawy oddłużeniowe wsparły wiele firm, no, powiedzmy szczerze, głównie państwowe molochy. Później istotnym bodźcem rozwoju stała się obniżka podatku dochodowego dla przedsiębiorstw (tzw. CIT) z 40 do 19 proc. Bez tej decyzji sprzed lat nasza dzisiejsza sytuacja ekonomiczna byłaby znacznie gorsza.

Polityka 27.2007 (2611) z dnia 07.07.2007; Rynek; s. 44
Reklama