Archiwum Polityki

Popraw się, Wojtusiu

Szanowny Panie Naczelniku, uprzejmie donoszę, że wśród ludzi krąży wielce szkodliwa „pozycja książkowa” (moje ulubione określenie) Wojciecha Zabłockiego pt. „Walczę, więc jestem”. Mam nadzieję, że jako druk niesłuszny ideologicznie, nie zostanie ona zatwierdzona przez Ministerstwo Edukacji.

Autor utrzymuje, że był mistrzem świata juniorów w szabli, że zdobywał wiele medali w czasach świetności (?!) polskiej szermierki, a także, że jest architektem, profesorem, malarzem i Bóg wie kim jeszcze. Załóżmy, że tak jest (my nikogo nie odtrącamy), ale to sama książka odtrąca nas jeszcze przed lekturą, podczas przeglądania ilustracji. Są tam pokazane tzw. realizacje projektów autora, jak np. pawilony ośrodka przygotowań olimpijskich w AWF (1964), hala tenisowa Mera (1982) czy pomnik Powstańców Śląskich (1966), a nie ma panującej do dziś brzydoty i socrealizmu w betonie. Szczególne zdziwienie budzi fotografia autora odbierającego tytuł profesorski z rąk Aleksandra Kwaśniewskiego, bez należytego zdystansowania się od tej postaci w podpisie pod fotografią. Zdjęcia obiektów zaprojektowanych w Syrii – od hali sportowej po rezydencję prezydenta – budzą dodatkowe wątpliwości, przede wszystkim nie jest wyraźnie napisane, czy to jest rezydencja prezydenta Syrii w Damaszku, czy prezydenta Kwaśniewskiego w Syrii.

Już ten pobieżny ogląd zniechęca do lektury. Zaintrygowało mnie jednak zdanie, że autor, wraz z Jerzym Pawłowskim, „w najwyższej formie znajdowali się w latach 1950–1964”. Jak można było być w najwyższej formie w latach 1950–1964? To jest chyba pytanie do IPN, bo mnie się w głowie nie mieści.

Autor kładzie za mały nacisk na aparat przymusu w szkole podstawowej w Katowicach, gdzie każdy uczeń MUSIAŁ należeć do wybranej sekcji szkolnego klubu sportowego.

Polityka 26.2006 (2560) z dnia 01.07.2006; Passent; s. 105
Reklama