Dzisiejsze przepisy (art. 48 prawa budowlanego) nie uznają wyjątków: każda budowa, która została zaczęta bez ostatecznego pozwolenia, powinna być rozebrana. Nawet jeśli inwestor zdobył pozwolenie w czasie prowadzenia robót. Na przykład spółka Klaus Borne z Barlinka, producent drzwi, dostała w 2000 r. dwie ostateczne decyzje: pozwolenie na budowę hali fabrycznej, która była już prawie gotowa, i nakaz rozbiórki tej samej hali, wydany przez zachodniopomorskiego wojewódzkiego inspektora nadzoru budowlanego.
Halę uratował wyrok szczecińskiego ośrodka NSA (z 5 września 2001 r.) uchylający decyzję wojewódzkiego inspektora. „Nakazanie rozbiórki wybudowanego obiektu w momencie, gdy inwestor posiada już wymagane ostateczne pozwolenie na budowę nie zmierza do realizacji celu, jakim jest likwidacja stanu niezgodnego z prawem, ponieważ stanu takiego już nie ma” – stwierdzono w uzasadnieniu wyroku. I dalej: „Wykonanie decyzji spowodowałoby konieczność rozbiórki obiektów, a następnie ponowne ich wybudowanie”. Przypomniano, że ustawodawstwo powinno być oparte na rozwiązaniach jak najmniej uciążliwych i rzeczywiście niezbędnych.
Nowelizacja prawa budowlanego, proponowana przez rząd, spełniłaby te oczekiwania: samowola ma być traktowana mniej restrykcyjnie, a bardziej racjonalnie. Przede wszystkim można by ją było pod kilkoma warunkami zalegalizować (patrz ramka). Karą za samowolę byłaby opłata legalizacyjna, której wysokość ma być określona w aktach wykonawczych. Na razie wiadomo tylko, że nie byłaby mała.
Niecierpliwie czekają na tę nowelizację Grażyna i Tadeusz Gołębiewscy, którzy we wszystkich już instancjach próbowali uratować przed rozbiórką dobudowaną w 1999 r. część swojego hotelu w Białymstoku. 26 marca br. Trybunał Konstytucyjny, do którego zwrócili się i właściciele hotelu, i podzielający ich wątpliwości rzecznik praw obywatelskich, orzekł, że art.