Archiwum Polityki

Felieton optymistyczny

Świat nasz, jak wiadomo, zmierza drogą ciągłego i szczęśliwego rozwoju. Co krok jakiś wynalazek, nowość, radosne fakty i zdarzenia, których jeszcze nie było. Nie wierzyć w to mogą tylko zwyrodniali pesymiści. Ich zwątpienia wynikają jednak z nieodpowiedniego wychowania w rodzinie, a przede wszystkim wadliwego systemu edukacyjnego. Uczy się na przykład w szkołach i każe nawet zapamiętywać daty, o Gutenbergu i jego druku, odkryciu Ameryki, opłynięciu Magellana, uruchomieniu maszyny parowej... Któż sięga wyobraźnią takich dziejowych przełomów? W kim to wznieci chęć do życia?

Przeciętnego człowieka obchodzą rzeczy codzienne, bliskie, namacalne. Potrzebne mu zupełnie inne rocznice. Taki choćby rok 1893, w którym w Stanach Zjednoczonych wynaleziono zamek błyskawiczny i płatki owsiane, we Francji prawo jazdy i tablice rejestracyjne, a na pociechę odbył się w Moulin Rouge pierwszy nowoczesny striptiz, w Portugalii zaś policja udowodniła pani Lopez morderstwo męża w czterdzieści lat po niecnym fakcie.

Albo taki 1889, któremu zawdzięczamy biustonosz, traktor, hamburgery, emerytury (tutaj ukłon przed kanclerzem Bismarckiem) i szkolne lekcje wychowania seksualnego, które wprowadził do programu gimnazjum w Abbotsholme niejaki Cecil Keddie pomimo sprzeciwu kręgów klerykalnych.

1897 przynosi nam z kolei hulajnogę i plastelinę (oba wynalazki angielskie), pierwszy sklep z płytami muzycznymi w Filadelfii, pierwsze Towarzystwo wyzwolenia homoseksualistów w Lipsku i pierwsze czołowe zderzenia automobilów na Charing Cross Road w Londynie.

W roku bieżącym święcić powinniśmy setną rocznicę między innymi: termosu, skutera, kosiarki motorowej, tłumika samochodowego i hotelu z garażem oraz pierwszego zabójstwa, którego ofiara spalona została następnie w piekarniku (po uprzednim rozkawałkowaniu rzecz jasna).

Polityka 17.2002 (2347) z dnia 27.04.2002; Stomma; s. 98
Reklama