Archiwum Polityki

„Dieta redukująca”

Krystyna Lubelska w swoim tekście (POLITYKA 6) przytoczyła dane, z których wynika, że Telewizja Polska ma wręcz kompromitujące przerosty kadrowe. No bo taki Polsat czy też TVN zatrudniają po kilkaset osób, a stacja publiczna kilka tysięcy. Horrendum! (...) Nie kwestionując tezy, że kadra Telewizji Publicznej jest zbyt duża (moim zdaniem zdecydowanie za duża w pionach: finansowym, administracyjnym, socjalnym), warto pochylić się nad źródłami zaistniałej sytuacji. (...) A zatem: Nie możemy zapominać, że TVP ma cztery kanały, w których w latach prosperity nad powtórkami czy masową tanią produkcją zachodnią, sprowadzaną w ilościach hurtowych głównie z USA, miażdżącą przewagę miała produkcja własna. W tym: teatry, filmy, dokumenty, widowiska dalekie od blichtru „Big Brothera”. TVP szykowała się także do uruchomienia kanałów tematycznych. Ktoś programy dla tych kanałów musiał przygotować. Warto dodać, że duże, europejskie stacje publiczne (typu BBC), rozwijające dużą, własną produkcję, mają zatrudnienie porównywalne z Telewizją Polską, a nie Polsatem.

Telewizja publiczna to kilkanaście ośrodków, które niegdyś powstawały dzięki entuzjazmowi społecznemu, a teraz rodzą się w wyniku decyzji Sejmu, mimo że dziennikarska obsługa wielu województw czy regionów nic by nie ucierpiała, gdyby pozwolono nam ją oprzeć na innych, nowoczesnych zasadach. Zatrudnienie od razu byłoby mniejsze. Ale ambicją lokalnych działaczy jest mieć własny ośrodek.

Telewizja publiczna nie powstawała z powietrza, ale na bazie tego, co zbudowano przez 40 lat istnienia jej poprzedniczki. Ma na przykład kilkanaście wielkich studiów, supernowoczesne wozy transmisyjne, ogromne, bezcenne archiwa, magazyny kostiumów, dekoracji itd.

Polityka 8.2002 (2338) z dnia 23.02.2002; Listy; s. 79
Reklama