Archiwum Polityki

Pokój Busha

Jakby niezauważone, a przynajmniej niewystarczająco zauważone zostało w Polsce przemówienie prezydenta George’a W. Busha wygłoszone w Kongresie 4 lutego. Tymczasem wydawać by się mogło, że ma ono znaczenie bez mała historyczne. Bush zapowiedział oto wzmocnienie w tym roku budżetu Pentagonu o 12 proc. (zwiększyłby się z 334 do 370 mld dol.), żeby docelowo, w 2007 r., dać wojskowym do dyspozycji 451 mld. Jest to suma przerastająca produkt krajowy brutto większości państw na naszej planecie. Porównując inaczej: Francja, żywiąca wciąż mrzonki o swojej mocarstwowej pozycji w świecie, osiągnie około 2006 r. budżet zbrojeniowy rzędu 17,5 mld dol., a więc, co stanowi już istną przepaść, ponad dwanaście razy mniejszy.

Dowódcy krajów europejskich NATO uskarżają się publicznie, iż w tej sytuacji Stany Zjednoczone dysponować będą środkami wojennymi innej generacji, co z powodów technicznych uniemożliwi amerykańsko-europejską współpracę militarną (nie dotyczy to, rzecz jasna, naszych dzielnych wojaków, których wprawdzie nie bardzo jest czym przetransportować, ale ducha mają na wzór ministra Siwca spod Somosierry i nim najwyraźniej obdarzyć chcą sprzymierzeńców). Owe wypowiedzi nie maskują nawet niepokoju przed kształtującym się coraz szybciej nowym stanem rzeczy, czyli absolutną wojskową dominacją amerykańską w skali globalnej (Bush podkreślił przecież dobitnie, że główny nacisk położony zostanie na doskonalenie środków dostosowanych do działań na odległych od USA terenach walk). Tymczasem szykujący się pax Americana, dla którego nie będą już jakąkolwiek przeciwwagą ani Rosja z jeszcze potężnym, ale starzejącym się arsenałem nuklearnym, ani Chiny ze swoją niewyczerpywalną demografią, nie ograniczy się, i trudno tego właściwie wymagać, do kwestii militarnych.

Polityka 8.2002 (2338) z dnia 23.02.2002; Stomma; s. 106
Reklama