Archiwum Polityki

Człowiek roku

Działania nieetyczne i nieestetyczne oceniane są, i słusznie, w funkcji natężenia złej woli sprawcy i antropologiczno-społecznej sytuacji ofiary. Ważna jest rzecz, kogo się kopie. Dokopać osiłkowi o głowę wyższemu od nas mogłoby się, w pierwszej chwili, wydawać dziarskim i śmiałym wyczynem. Jeżeli jednak ów osiłek jest sierotą? To już zmienić powinno nastawienie opinii publicznej. A jeżeli, bo wszystko jest możliwe, nasz osiłek jest i sierotą, i alergikiem, i debilem, a do tego żona go właśnie rzuciła, teść wydziedziczył z majątku, komornicy zabrali gołębnik... Czy wtedy jeszcze można człowieka kopać? Ależ tak. Udowodniła to „Gazeta Polska”, nadając panu Mariuszowi Kamińskiemu tytuł „człowieka roku”.

Jak bowiem mają się sprawy? Otóż bliźniacy Kaczyńscy postanowili w pewnym momencie stworzyć sobie prywatną policję, która śledziłaby źle do bliźniaków ustosunkowanych i znajdywała na nich „haki”. „Haki” te, użyte w odpowiednim momencie, miałyby oponentów kompromitować i w konsekwencji zapewniać jednojajecznym władzę i panowanie aż po niebywałe horyzonty. Pomysł nie był nazbyt oryginalny, gdyż wpadli nań już i Napoleon (Fouche zajmował się przede wszystkim zbieraniem pikantnych danych o najbliższych cesarzowi personach), i towarzysze radzieccy od Lenina po Breżniewa, i Charles de Gaulle, i oponenci Clintona etc., etc. Zasłoną dymną miała być dla owej specpolicji walka z ohydną korupcją zżerającą nieubłaganie zdrowe tkanki polskiego społeczeństwa. Wszystko zostało dokładnie zaprogramowane, przewidziane i doklepane. Na czele organu stanął mąż poza podejrzeniami. Wystarczy spojrzeć, by się przestraszyć.

Polityka 6.2008 (2640) z dnia 09.02.2008; Stomma; s. 97
Reklama