Archiwum Polityki

Kulturalny towar

NULL

Coraz częściej wracam pamięcią do jednodniowego epizodu w końcu sierpnia, kiedy to znalazłem się w Berlinie na konwentyklu  pod pięknym hasłem "Więcej demokracji - Mehr Demokratie" i miał posłużyć w mediach do stworzenia obrazu niemieckich socjaldemokratów jako partii gotowej do dialogu z intelektualistami (w podtekście: chrześcijańscy demokraci Kohla do takiego dialogu nie są zdolni). Stąd też w centrum obrad znalazł się kandydat na kanclerza Schröder i jego partyjny przewodniczący Lafontaine, a wśród uczestników grono ludzi często nielewicowych, pozbieranych po całej Europie. Do grona tego dołączył nowojorski noblista (i oczywiście Europejczyk) Eli Wiesel. Z koleżeńskiego obowiązku wspomnę, że jedno z najczęściej cytowanych przemówień wygłosił Adam Krzemiński, który domagając się od socjaldemokratów nowej, czwartej fazy Ostpolitik przypomniał, że Polska jest dziś aliantem i sąsiadem, a Rosja wielkim, lecz odległym mocarstwem, z czego wielu niemieckich polityków wciąż niedostatecznie zdaje sobie sprawę. (Sam pamiętam z niedawnych lat tezę, że Polska ze swymi aspiracjami do NATO stwarza przeszkodę, gdyż Niemcy chcą wpływać na demokratyczną ewolucję Rosji. Pytanie o realizm niemieckich aspiracji i skalę ich możliwości było w tym kontekście odwołaniem do tradycyjnych dla niemieckiej myśli trudności z realistycznym widzeniem świata).

Do konwentyklu w Berlinie wracam jednak w myślach z innego powodu. Otóż wypłynął na nim temat poglądu na kulturę, w szczególności kulturę artystyczną jako wartość i jako towar. Na płaszczyźnie czysto ideologicznej jest to zagadnienie kapitalnej wagi, jeśli wziąć pod uwagę szczególnie trudną sytuację Niemiec, kraju, który od wojny szuka swej tożsamości pod brzemieniem winy, którą dźwiga.

Polityka 42.1998 (2163) z dnia 17.10.1998; Zanussi; s. 105
Reklama