Archiwum Polityki

Życie w odcinkach

Werbel jak listopadowy deszcz. Oświetlona reflektorami arena. Cyrkowiec wkłada głowę w paszczę lwa.

- Kto to powtórzy, dostanie pięć tysięcy złotych! - woła dyrektor cyrku.

Cisza. Nagle, z ostatniego rzędu rozlega się głos:

- Ja to chętnie powtórzę, tylko zabierzcie tę bestię.

Spokojnie, proszę państwa. Będzie o lwie. Ale najpierw o mrówkach. Przeczytałem w popołudniówce (wychodzącej rano), że mrówki zamarły na widok urody Grażyny Szapołowskiej. To rozumiem: owad, móżdżek tyci, a doceni prawdziwe powaby. Sam widziałem miliony zabiletowanych mrówek, ciągnących w zwartym szyku w kierunku kina, gdzie wyświetlano "Pana Tadeusza". U nas nawet mrówka to patriotka, fiksatka na punkcie tradycji. Nauczyła się tego od ludzi. Nie ma w tym cienia przesady, opowiastka jest prawdziwa: kiedy Egipcjanin spotyka Polaka, odbywa się wymiana - mumii na przodka.

Do kolekcji przodków kostiumowych, nucących szumki-dumki w przerwach między ścinaniem łbów, do gwiazdozbioru dworkowych cnotek przybędzie niebawem postać, bez której nie można sobie wyobrazić swojskiego romansu na koniec stulecia. Oto, dzięki Polsatowi będziemy mieli ciąg dalszy losów Stefci Rudeckiej. Powstanie serial wysnuty z "Trędowatej". W powieści Stefcia umarła. Na mezalians. Teraz odżyje, skoczy na równe nogi, pozwoli delektować się niezapomnianymi dialogami. Ordynat Michorowski pyta:

- Powiedz, luba, gdzie usta twe?
- Pod nosem - pada odpowiedź.

Dialog to oczywiście parodystyczna wersja dzieła Mniszkówny, pióra Magdaleny Samozwaniec. Skandalistka, ozdoba salonów, myślała, że pokolenia będą pamiętać tę szmirę dzięki niej. Minęły epoki i ustroje. "Trędowata" jest nieśmiertelna: kilkanaście wydań, film, adaptacje teatralne.

Polityka 45.1999 (2218) z dnia 06.11.1999; Groński; s. 93
Reklama