Archiwum Polityki

Detektyw w tunice

Powieść sensacyjna kojarzy się najczęściej z labiryntem wielkiego miasta i samotnym stróżem prawa tropiącym zło. Coraz częściej jednak popularni autorzy umieszczają swoich detektywów w starożytnym Egipcie, Rzymie czy Grecji. Z dobrym skutkiem.

Dlaczego tak się dzieje, wyjaśnia brytyjski pisarz Steven Saylor – autor cyklu powieściowego „Roma sub rosa” oraz wydanego w tym roku po polsku zbioru opowiadań „Dom westalek”. „Nie miałem problemu z wpleceniem w każdą powieść wątku sensacyjnego – pisze – jako że w źródłach historycznych nie brakuje ciosów sztyletem, otruć, procesów o morderstwa i całej masy występków”.

I w istocie: stworzony przez niego bohater – Gordianus Poszukiwacz – rzymski detektyw o dziesięć lat starszy od Juliusza Cezara i niemal rówieśnik Cycerona, ma co robić. Czasy są trudne, bo starożytna republika targana konfliktami to miejsce nad wyraz niespokojne. Bohater pojawia się w 80 roku p.n.e., gdy po krwawej wojnie domowej w Rzymie panuje (krótko zresztą) Sulla. Gordianus pomaga wówczas Cyceronowi bronić człowieka oskarżonego o ojcobójstwo. Ostatnia z powieści – „Morderstwo na Via Appia” dotyczy zabójstwa populisty, jak byśmy to dziś powiedzieli, Klodiusza, który trząsł Rzymem do swojej śmierci w 55 roku p.n.e.

Najciekawszy u Saylora, autora znakomicie orientującego się w opisywanych realiach, wydaje się jednak nie sam kontekst historyczny, lecz osobliwe połączenie starożytnego kolorytu z tradycyjnym kryminałem angielskim. Bo też Gordianus Poszukiwacz przypomina nieco Herkulesa Poirot z powieści Agaty Christie. Wprawdzie bohater w tunice jest zawodowcem, a nie amatorem („zawsze żądam zwrotu kosztów i wypłaty honorarium, nawet jeśli śledztwo mi się nie powiedzie” – oświadcza), ale ogłady i subtelności mu nie brakuje. Oto w opowiadaniu „Dom westalek” Poszukiwacz przesłuchuje persony podejrzane o zabójstwo popełnione w świątyni Westy i dowiaduje się, że postaci te, zajęte najpewniej w miejscu wiecznego ognia miłosnymi igraszkami, stały w krytycznym momencie blisko siebie.

Polityka 31.2004 (2463) z dnia 31.07.2004; Kultura; s. 58
Reklama