Archiwum Polityki

Człowiek Roku

W minionym tygodniu premier Jerzy Buzek otrzymał kolejne wyróżnienia: "Krzesło Roku" tygodnika "The Warsaw Voice" i Wiktora, przyznawanego telewizyjnym gwiazdom. W styczniu odebrał tytuł "Człowieka Roku" tygodnika "Wprost". Te medialne nagrody zbiegły się w czasie z coraz gorszymi dla rządu i premiera wynikami sondaży opinii publicznej. Żaden gabinet od 10 lat nie miał tak złych notowań, a i sam premier - choć wciąż bardziej popularny od swego rządu - uzyskuje ostatnio wyniki na poziomie "schyłkowego" Waldemara Pawlaka. Po raz pierwszy, odkąd Jerzy Buzek objął stanowisko szefa rządu, koalicyjni politycy głośno rozważają, czy oczekiwana rekonstrukcja rządu nie powinna objąć także osoby premiera.

Mimo krytyki, z jaką spotyka się rząd i premier osobiście, nie wydaje się, aby pozycja Jerzego Buzka była dziś zagrożona. Praktycznie premier mógłby być odwołany tylko w ten sam sposób, w jaki został powołany: decyzją Mariana Krzaklewskiego. Tymczasem szef Solidarności przy każdej okazji podkreśla, że premier cieszy się pełnym poparciem AWS, co oznacza także, że Marian Krzaklewski - wbrew naciskom koalicyjnej Unii Wolności i opozycji - nie zamierza sam stanąć na czele rządu. Ta deklaracja zamyka sprawę ewentualnej "rekonstrukcji premiera", pozostawia jednak otwartą kwestię "modernizacji premiera", czyli zmiany stylu sprawowania urzędu.

Styl Jerzego Buzka nazywany bywa koncyliacyjnym; współpracownicy premiera podkreślają jego łagodność, cierpliwość, umiejętność wypracowania kompromisu, "cichą charyzmę", talent i wdzięk medialny - słowem cechy godne Człowieka Roku. Opozycja mówi o braku zdecydowania i własnych poglądów, o bezwzględnym podporządkowaniu się woli Mariana Krzaklewskiego. Do niedawna, mimo napaści opozycji, premier podobał się swojemu ludowi, ale ostatnio - jak pokazują sondaże - górę bierze opinia, że premier jest miękki, ustępliwy, że nie panuje nad tym, co dzieje się w rządzie i w kraju. Tę zmianę oceny przyniosła przede wszystkim nieporadność rządu okazana podczas sławetnej lepperiady i protestów służby zdrowia, tolerancja premiera wobec niekompetentnych ministrów, chowanie się w trudnych chwilach za plecami współpracowników i Mariana Krzaklewskiego.

W ciągu tych minionych trudnych tygodni premier miał wyjątkową szansę, aby zademonstrować swoje zdolności perswazyjne i przywódcze. Dość powszechne były oczekiwania, że wyjdzie, wyjaśni, powie, co rząd może zrobić z postulatami protestujących, a gdzie i w czym nie ustąpi, że zachowa się jak szef rządu, a nie związkowy negocjator.

Polityka 10.1999 (2183) z dnia 06.03.1999; Wydarzenia; s. 15
Reklama