Archiwum Polityki

Apostoł Apo

W marcu rozpocznie się proces przywódcy kurdyjskiego Abdullaha Ocalana, schwytanego w Kenii w wyniku współpracy wielu służb wywiadowczych świata. Kto będzie sądzony: terrorysta czy bojownik słusznej sprawy, zbrodniarz czy apostoł wielomilionowego narodu, od lat walczącego o swoje miejsce na ziemi, marksistowski rebeliant czy patriota?

Dla jednych aresztowanie Ocalana (POLITYKA 9) jest końcem legendy bojownika o sprawę kurdyjską. Dla drugich wręcz przeciwnie - stanowi początek nowej legendy męczennika, który wpadł w ręce nieprzyjaciela w wyniku zdrady niedawnych sojuszników. Jeszcze niedawno znany niemal wyłącznie towarzyszom walki oraz tureckiemu wywiadowi, teraz stał się bohaterem mediów całego świata.

Abdullah Ocalan urodził się 49 lat temu we wsi Omerly, należącej do prefektury Urfa na biednym tureckim południu, w pobliżu granicy z Syrią. Niewiele ponad sto kilometrów od najważniejszego miasta Kurdystanu - Diyarbakir. Jego przeciwnicy utrzymują, że jedynym językiem, jakim posługuje się lider Partii Pracujących Kurdystanu (PKK), jest turecki, a po kurdyjsku nie zna wielu słów i w ogóle jego kurdyjskie korzenie są mocno wątpliwe. Ocalan, zwany przez zwolenników Apo (wujek), ukończył jedynie szkołę średnią. Rozpoczął wprawdzie studia w zakresie nauk politycznych i społecznych w uniwersytecie w Ankarze (otrzymał rządowe stypendium), ale ich nie ukończył. Stypendium musiał spłacić jego starszy brat - Mehmet.

W 1972 r. został na krótko aresztowany za propagowanie idei komunistycznych i nawoływanie do antypaństwowej rebelii. Ale wówczas Turcja miała inne problemy - ówczesny (i obecny) premier Bulent Ecevit, subtelny poeta, ale bezwzględny i stanowczy mąż stanu, dokonał inwazji na Cypr, zajmując znaczną jego część. Ćwierć wieku później Ecevit przeprowadzi bardziej kameralną, ale równie udaną akcję w Kenii - tym razem jego ofiarą stanie się Ocalan.

Ocalan zbiegł do Syrii w 1980 r., gdzie formował swą marksistowsko-leninowską partię. Uczynił to dosłownie na chwilę przed zamachem stanu generałów, którzy nie tolerowali jakiejkolwiek działalności antypaństwowej, a co dopiero - antynarodowej, bo przecież za taką uważa się walkę Kurdów z Turkami.

Polityka 10.1999 (2183) z dnia 06.03.1999; Świat; s. 38
Reklama