Archiwum Polityki

Witajcie!

Bertie Ahern premier Irlandii, przewodniczącej obecnie Unii Europejskiej, specjalnie dla „Polityki”

Przez ponad piętnaście lat tyle mówiono o rozszerzeniu UE, że można było je uznać za coś oczywistego. Słowo „historyczny” bywa współcześnie nadużywane, ale to wydarzenie jest naprawdę historyczne. Mamy co świętować i z czego się cieszyć. Nie wolno nam jednak jednocześnie zapominać, że na przywódców Unii nakłada ono dodatkowe zobowiązania.

W moim przekonaniu debata o tym, czy UE jest głównie międzyrządowa czy federalna, nie dotyka sedna. Unia jest systemem stworzonym dla potrzeb szczególnego zespołu okoliczności: nie jest ani nie usiłuje być państwem narodowym.

Dowodem sukcesu Unii jest przede wszystkim fakt, że od momentu powstania liczba jej członków wzrosła ponadczterokrotnie.

W epoce globalizacji handlu i mediów dzielenie się suwerennością w uzgodnionych dziedzinach nie stanowi straty. Przeciwnie – stanowi prawdziwą i uchwytną korzyść dla państw, które dzięki temu uzyskują wpływ, o jakim inaczej nie mogłyby marzyć.

Jako premier jednego z państw członkowskich Unii jestem głęboko przekonany, że Unia pomogła nam zdobyć i zachować prawdziwą suwerenność. Niektórzy ludzie podnoszą fakt, że niekiedy musimy wcielać w życie postanowienia, które nam się nie podobają i dlatego twierdzą, że cierpi na tym nasza suwerenność. Powiem całkiem zwyczajnie – nie mają racji.

Nasi rodacy nie muszą już emigrować w poszukiwaniu pracy. Jesteśmy narodem, któremu się powiodło, ufającym we własne siły i otwartym na świat. Umocniło się nasze poczucie, że jesteśmy niezależni i równi innym. Uważam to za prawdziwy i konkretny przejaw zwiększonej suwerenności.

Tu tkwi źródło prawdziwej siły UE. Motorem naszych działań jest duch tolerancji, poszanowanie różnic, świadomość, że pracujemy na równych prawach dla dobra nas wszystkich.

Polityka 19.2004 (2451) z dnia 08.05.2004; Ludzie i wydarzenia; s. 16
Reklama