Archiwum Polityki

Pokochać chmurki

Jak pokochać chmurki? Na to pytanie odpowiedział już dawno temu czeski pisarz Karel Čapek. Otóż należy zabrać się do prac ogródkowych: wyrywać chwasty, strzyc trawę, skopać grządki, posadzić to, co ma rosnąć, usunąć to, co winno znaleźć się w śmieciach. A kiedy ręce ciążą, plecy bolą, nogi odmawiają posłuszeństwa – wystarczy przysiąść na kamieniu, zadrzeć głowę, popatrzyć w niebo.
Jakie piękne chmurki – pełne ulgi westchnienie wyrwie się samo.

Trochę z tym tak jak z rzeczywistością coraz trudniejszą do obłaskawienia. Hotel na Synaju: na każdym piętrze uzbrojony wartownik. Brama wjazdowa przypomina bramę w twierdzy – bramki, strażnicy, błysk broni. Po tym relaksującym widoku – Warszawa; miejsce spotkania na szczycie: wiocha zabita deskami, oczywiście – deskami ratunku, trzech policjantów w mundurach, kombinezonach i po cywilnemu przypadających na jednego alter- czy antyglobalistę. Wiadomo bowiem, że wariatów spotyka się wszędzie, nawet w domu wariatów. Głupio pomyśleć, że w niezbyt odległej przeszłości szafki z zegarami zdobiono sentencją: „Pozwólcie płynąć latom”. Dziś pozwolenie byłoby obwarowane wieloma warunkami, proces płynięcia poddany regulacji, wskazówki dostarczone z centrali. Czy to jest normalne? „Przywrócić normalność” – z takim hasłem rozpoczynała rządy partia, której udało się tę normalność przewrócić, wykładając się przy okazji razem z gabinetem. Tak to bywa, gdy ktoś zachowuje się jak mędrzec z anegdotki, zapewniający:
– Jestem o tym przekonany na sto procent!
– Panie szanowny, opuść pan trochę z ceny – przerwał mu niecierpliwy słuchacz.

A czy u nas ktoś chce opuścić z ceny?

Polityka 19.2004 (2451) z dnia 08.05.2004; Groński; s. 101
Reklama