Archiwum Polityki

Auto-szok

Szokują, zaskakują, fascynują. Wskazują nowe drogi rozwoju motoryzacji, a czasem są tylko zabawą z formą. Podczas motoryzacyjnych salonów pojazdy koncepcyjne przyciągają tłumy zwiedzających.

Samochód bez kierownicy, który podczas jazdy zmienia kształt i rozmiary? To nie pomysł z filmu s.f. Taki samochód istnieje. Pokazała go Toyota na ubiegłorocznym salonie samochodowym w Tokio. Nazywa się Toyota PM od Personal Mobility, co najlepiej oddaje charakter tego małego, jednoosobowego pojazdu, rodzaju fotelu na kołach. Napędzany przez silnik elektryczny, zawraca prawie w miejscu, zmienia swój kształt zależnie od prędkości, a podczas parkowania kurczy się, by zająć jak najmniej miejsca. Zamiast kierownicy i pedałów ma dwie dźwignie sterujące w kształcie komputerowych joysticków i wirtualny wyświetlacz zamiast tablicy przyrządów. PM w zamierzeniu twórców będą mogły prowadzić bujne życie społeczne. Ich komputery pokładowe będą porozumiewały się między sobą, umożliwiając tworzenie kolumn prowadzonych przez jedno auto, za którym automatycznie podążają inne.

Gdzie takie auto można kupić? Nigdzie, bo Toyota PM należy do najbardziej ekskluzywnego klubu concept cars, czyli aut koncepcyjnych. To pojazdy salonowe. Istnieją zwykle tylko w jednym egzemplarzu, po to, by mogły być prezentowane na wielkich imprezach motoryzacyjnych. Nie są prototypami, które niebawem trafią na linie produkcyjne. Stanowią wizytówkę możliwości konstruktorów i stylistów, którzy nie tylko myślą, jak mają wyglądać kolejne modele seryjnych aut, ale także jak mogą wyglądać pojazdy przyszłości.

Często są pomnikami pychy wielkich

koncernów, które wystawiając futurystyczny samochód chcą zademonstrować światu swą potęgę: patrzcie, gdybyśmy chcieli, moglibyśmy już dziś produkować auta przyszłości.

Takie choćby jak Mercedes F 500 Mind pokazany po raz pierwszy także w Tokio. Duża, przeszłopięciometrowa limuzyna kryje najnowsze zdobycze techniki.

Polityka 20.2004 (2452) z dnia 15.05.2004; s. 92
Reklama