Archiwum Polityki

Pomogła Malewska

Opisana przez Grzegorza Majchrzaka historia z pierwszych lat powojennych jest ciekawa i faktycznie wiele mówi o rzeczywistych zachowaniach antykomunistycznego podziemia [art. „Jak Boruta porwał siostrę Bieruta”, POLITYKA 33]. Pisze m.in. autor, że porwani (siostra Bieruta Julia Malewska i jej mąż) nie wywiązali się ze zobowiązania wpłynięcia na prezydenta, by w zamian zwolnione zostały rodziny „bandytów”. Trudno domyślać się, dlaczego tak się stało. Pragnę natomiast przytoczyć inny fakt z tego okresu, który rzuca pewne światło na drugą stronę tego tragicznego czasu oraz zachowania zamieszanych weń osób.

Po Powstaniu Warszawskim znalazłem się wraz z rodziną w miejscowości podwarszawskiej (k. Piaseczna), gdzie zaprzyjaźniliśmy się blisko z rodziną państwa K., a ściślej żoną i dziećmi wysokiego przedwojennego oficera zamordowanego w Katyniu. Wojtek K. zrobił maturę i dostał się na studia prawnicze. Gdy był na trzecim czy czwartym roku, został aresztowany, osądzony i skazany za przynależność do tajnej organizacji na karę śmierci. Jakimś cudem i dzięki poruszeniu nieba i ziemi przez zrozpaczoną matkę zamieniona ona została na wieloletnie kamieniołomy. Wojtek w kamieniołomach zachorował na gruźlicę. Należało go za wszelką cenę wydobyć. Trzeba trafu, że ojciec mój, mający wówczas pracownię zegarmistrzowską w Warszawie na Mokotowie, poznał Julię Malewską, siostrę prezydenta Bieruta, która była stałą klientką pracowni. Tak więc mój ojciec z matką Wojtka uradzili, że trzeba przez p. Malewską skierować osobistą prośbę-list do Bieruta. Pani Malewska list wzięła i wkrótce... Wojtek był w domu. Może ciągle pamiętała o niespełnionej obietnicy w stosunku do innych rodzin?

Polityka 37.2003 (2418) z dnia 13.09.2003; Listy; s. 92
Reklama