Archiwum Polityki

25 godzina

:-'

Jeden z liderów niezależnego kina amerykańskiego, czarnoskóry reżyser Spike Lee, nie odnosił ostatnio sukcesów. Po „Malarii” i „Malcolmie X” jego kolejne, realizowane często cyfrową kamerą, filmy pokazywano wprawdzie na europejskich festiwalach, ale do dystrybucji trafiały rzadko. „25 godzina” stanowi pierwszy od dziesięciu lat dramat, którym ten zbuntowany artysta przypomina się masowej widowni. Jest to udana ekranizacja obrazoburczej powieści Davida Benioffa (kontrowersje budzą zwłaszcza opisy patologicznych obyczajów panujących w amerykańskich więzieniach) o ostatnim dniu spędzonym na wolności przez dilera narkotykowego, skazanego na 7 lat. Godziny dzielące go od odsiadki poświęca on na poszukiwania osoby, która go wydała. Kryminalna fabuła potraktowana została przez reżysera pretekstowo, by przedstawić m.in. nastroje nowojorskiej ulicy po 11 września. W jednej z najbardziej dziwnych scen filmu, utrzymanej w tempie teledysku, bohater (Edward Norton) znerwicowany i opuszczony – jak mu się wydaje – przez wszystkich wyrzuca z siebie złość, wyliczając ludzi i sytuacje, których nienawidzi: od Żydów z pejsami po czarnoskórych sprzedawców hamburgerów. Duże wrażenie robi też zakończenie filmu, przypominające finał „Ostatniego kuszenia Chrystusa” Scorsese oraz egzotyczna uroda Rosario Dawson, aktorki grającej dziewczynę podejrzaną o zdradę.

(JAW)

:-) świetne
:-, dobre
:-' średnie
:-( złe
Polityka 38.2003 (2419) z dnia 20.09.2003; Kultura; s. 60
Reklama