Archiwum Polityki

Symfonia z okazji

Ofiary 11 września uczcił koncertem fortepianowym Krzysztof Penderecki, teraz symfonię poświęcił im Wojciech Kilar. Czy artyści wybierają takie tematy z potrzeby serca, czy dlatego, że im się to opłaca?

Jest 1961 r. Roman Jasiński, dyrektor muzyczny Polskiego Radia, wybiera się do Paryża na doroczną Międzynarodową Trybunę Kompozytorów UNESCO z nagraniem utworu młodego Krzysztofa Pendereckiego zatytułowanego „8’37””. Przed wyjazdem spotyka się z kompozytorem i apeluje o wymyślenie „prawdziwego” tytułu. Wspólnie go ustalają: będzie to odtąd „Tren – ofiarom Hiroszimy”. Utwór odnosi w Paryżu sukces, podbija świat, uznany zostaje za muzyczny znak, emblemat. Czy stałoby się tak, gdyby nie zmieniono tytułu?

Rok 2003. W Filharmonii Narodowej po raz pierwszy rozbrzmiewa nowy utwór Wojciecha Kilara „September symphony”. Kompozytor, co prawda, deklaruje w komentarzu: „Pokora wobec tragedii nie pozwala mi zatytułować tej symfonii patetycznie”, jednak w sposób jednoznaczny daje do zrozumienia, że napisał ją poruszony wydarzeniami 11 września. Tymczasem, wbrew oczekiwaniom na jakieś spektakularne ilustracyjne efekty, nowa symfonia Kilara okazuje się utworem, jakich napisał już wiele. Słychać tu istotnie nawiązania do muzyki amerykańskiej, mogłaby to więc być po prostu „American symphony”. Czy nie lepiej zrobiłoby jej uwolnienie od ideologicznego i emocjonalnego balastu?

Artyści na służbie

Sztuka patriotyczna istnieje tak długo jak świadomość narodowa, sztuka ideowa tyle co nowożytne ideologie. Za pomocą muzyki można było przypominać zwycięskie boje lub zagrzewać do dalszych walk. Clément Jannequin w 1540 r. kazał chórowi imitować zgiełk bitwy pod Marignan. Niespełna trzy wieki później, w 1813 r., Ludwig van Beethoven odniósł ogromny sukces rynkowy „Zwycięstwem Wellingtona”, komentującym niemal na żywo klęskę Napoleona pod Vittorią (dzieło uległo słusznemu zapomnieniu).

Polityka 38.2003 (2419) z dnia 20.09.2003; Kultura; s. 68
Reklama