Archiwum Polityki

Świat z ekranu

W każdym porządnym międzynarodowym hotelu satelitarna telewizja stanowi najważniejszą więź ze światem. Gazety wkładane pod drzwi hotelowego pokoju są zazwyczaj lokalne i trudno się do nich nagle przyzwyczaić. Te znajome przychodzą wciąż jeszcze z opóźnieniem i po to, by być na bieżąco, trzeba śledzić znajome programy, a więc BBC World News, Deutsche Welle, CNN czy francuską La Cinque. Często w odległych zakątkach świata pojawia się jeszcze włoska RAI i hiszpańska TVE, rzadziej coś z Polski – TVN czy Polonia. Nigdy przebywając w kraju nie czuję potrzeby porównywania tych programów czy śledzenia ich równolegle. Za granicą natomiast staje się to nałogiem, jako że w miarę oddalenia rośnie poczucie niedoinformowania, a za nim wrażenie, że dzieje się coś ważnego, w czym nie uczestniczę.

Przebywając prawie dwa tygodnie w Indiach śledziłem w różnych telewizjach relacje z jubileuszu długiego pontyfikatu. Przyznam, że poza bezpośrednimi transmisjami najwięcej emocji dostarczyły mi komentarze i wywiady, w których wiele osób wyrażało sądy tak pewne, że prawem reakcji pomyślałem, że istnieje jakiś zdumiewający laicki fundamentalizm. W audycji BBC zacięta dziennikarka orzekła, że ten papież zatrzymał ekumenizm, zniszczył dobre stosunki z prawosławiem i pozostawił bez komentarza niedopuszczalne, jej zdaniem, twierdzenie kardynała Ratzingera o tym, że jego Kościół jest najbliższy prawdy. Rozumiem, że musi być oczywistością dla słuchaczy rzeczonej prezenterki, że papież powinien przyznać równość wszystkim wyznaniom, a może nawet wiarom. Brytyjski lord katolik, który jest bohaterem wywiadu, pyta nieśmiało, czy papież nieprzekonany o wyższości swej racji nie powinien rozważyć zmiany wyznania, ale rozmówczyni uważa za dogmat myśl, że wszystkie religie są równe i że papież powinien to przyznać.

Polityka 44.2003 (2425) z dnia 01.11.2003; Zanussi; s. 105
Reklama