Tak w każdym razie proponują austriaccy chrześcijańscy konserwatyści z ÖVP i liberałowie z FPÖ, wspierani przez organizacje katolickie. Rzucili oni hasło: Kinderwahlrecht jetz! (Prawa wyborcze dla dzieci teraz!), proponując, aby podczas wyborów rodzice dysponowali dodatkowymi głosami swoich dzieci. Rodzina 2+2 miałaby zatem cztery głosy, w ten sposób – argumentują – zwiększyłaby się równowaga między pokoleniami. W szybko starzejącym się społeczeństwie została ona zachwiana na rzecz interesów ludzi, którzy już schodzą ze sceny. Młodzi, wsparci głosami dzieci, w większym stopniu decydowaliby o przyszłości, o kierunkach zmian. Pomysłem zainteresowali się Niemcy, a 40 deputowanych różnych odcieni stworzyło już nawet projekt, w myśl którego prawa wyborcze byłyby przyznane od dnia narodzin. Jak podnosi dziennik „Le Monde”, jest jeden szkopuł: na podobny pomysł, premiujący odpowiedzialność rodzicielską, wpadli już faszyści w latach 30., a więc rzecz cała nie najlepiej się kojarzy.