Archiwum Polityki

Ani rusz bez cara

Bułgarskiego socjalistę Sergieja Staniszewa i cara Symeona Sakskoburggotskiego jednoczy strach przed nacjonalistyczną partią Ataka. Dziś Atakę można izolować, ale nie da się jej dłużej lekceważyć. A rząd utworzyć trzeba.

Koalicja cara Symeona II, czy raczej dziś obywatela Sakskoburggotskiego, z socjalistami, którzy są de facto spadkobiercami bułgarskich komunistów, wygląda na żart historii. Gdyby jednak zwycięzcy wyborów sprzed dwóch tygodni – socjaliści z Koalicji na rzecz Bułgarii (KB) Sergieja Staniszewa oraz Narodowy Ruch Symeona II (NDSW) – nie porozumieli się i nie sformowali wspólnego rządu, trzeba by przeprowadzić nowe wybory. A te mogłyby przynieść większy sukces radykałom z Ataki. Dziś 83 mandaty socjalistów z koalicji i 53 zdobyte przez carską NDSW dają większość w 240-osobowym bułgarskim parlamencie i pozwalają rządzić krajem bez wstrząsów.

Wprawdzie trzecia na podium turecka partia Ruch na rzecz Praw i Swobód od zaraz chce wejść do gry z socjalistami, ale jej dobra wola nie zapobiega kryzysowi politycznemu: 31 tureckich mandatów dodanych do 83 zdobytych przez KB to za mało. A doprosić do takiej koalicji nie ma już kogo ani po prawej, ani po lewej, jeśli Symeon II uniósłby się ambicją i odmówił. Komplikacja jest wielopiętrowa, a wywołała zamieszanie właśnie Ataka, zgarniając niespodziewanie 22 mandaty, których i tak nie może wnieść do żadnego z możliwych układów. Ale Ataka czai się za plecami polityków.

Ataka atakuje

Teraz socjologowie pospiesznie szukają odpowiedzi, skąd się wzięła nacjonalistyczna i radykalna Ataka, czwarte z kolei ugrupowanie, jakie dostało się do parlamentu w czerwcowych wyborach. Ataka to jest bułgarskie zaskoczenie i wstyd. Socjologowie porównują wysokie, blisko 9-procentowe poparcie dla tego ugrupowania z wybuchem populizmu, jaki towarzyszył wkroczeniu na scenę Symeona II. Znany publicysta Luben Dilov – syn, nazwał ten wybór Bułgarów wyrazem bólu i bezradności społeczeństwa, które nie może się odnaleźć. Bułgarzy nie posłuchali wezwań, żeby nie głosować na Atakę.

Polityka 28.2005 (2512) z dnia 16.07.2005; Świat; s. 46
Reklama