Archiwum Polityki

Porządek musi być!

++

Czy Superman jest faszystą? Po obejrzeniu głośnego w Niemczech debiutu Marcusa Mittermeiera to absurdalne zgoła pytanie wcale nie brzmi tak niedorzecznie. „Porządek musi być!” to rzecz o idealiście, świeżo upieczonym filozofie, który w imię szlachetnych idei (czyta Kanta i Goethego) postanawia skończyć z przejawami samowoli na ulicach. Bohaterowi filmu nie podobają się grafficiarze mażący po murach i panie wynoszące na sobie z domów towarowych biustonosze; podobnie jak znerwicowanego Adasia Miauczyńskiego z „Dnia świra” drażnią go niefrasobliwi właściciele psów, pozostawiający psie odchody na chodnikach oraz inwalidzi przejeżdżający w wózkach na czerwonym świetle. Opętany misją zbawienia świata zakłada osobliwą firmę detektywistyczną, która zajmuje się szpiegowaniem i łapaniem na gorącym uczynku tych, którzy łamią prawo. Ponieważ interesują go nawet najdrobniejsze przypadki naruszania ładu publicznego, szybko popada w obłęd, a groteskowy film przekształca się w poruszającą (lecz mało zabawną) karykaturę działań społecznych, które zaczynają się od formułowania wzniosłych haseł, a kończą na żądaniu posłuszeństwa za wszelką cenę. Jest oczywiste, że w kontekście odradzających się w Niemczech sympatii dla rozmaitych ekstremizmów film zabrzmiał jak ostrzeżenie przed lewacko-brunatną demagogią. W bardziej abstrakcyjnym ujęciu film Mittermeiera dotyka znacznie głębszych kwestii z odwiecznym pytaniem o „podwójną” naturę człowieka, który dążąc do dobra czyni zawsze zło.

Janusz Wróblewski

+++ świetne
++ dobre
+ średnie
– złe
Polityka 44.2004 (2476) z dnia 30.10.2004; Kultura; s. 65
Reklama