Archiwum Polityki

Portret z kłami

„Dziad Domniemany”, film dok., reż. Tomasz Lengren

Dziad jest domniemany z dwóch powodów. Po pierwsze, tak przedstawiają go komunikaty policyjne: domniemany przywódca mafii. Po drugie, dlatego, że sam uporczywie zaprzecza: nie jestem Dziadem, tak nazywano mojego brata. Sprawa komplikuje się, gdyż brat domniemanego Dziada za życia nazywany był Wariatem. Załóżmy jednak, że bohaterem filmu Tomasza Lengrena jest najprawdziwszy Dziad, uważany za bossa gangu wołomińskiego, drugiego – po pruszkowskim – w hierarchii najgroźniejszych polskich grup przestępczych. Otóż Dziad pojawiający się na ekranie przypomina raczej niegroźnego dziadka – łysiejący, twarz dotknięta zębem czasu, a – nomen omen – uzębienie z poważnymi ubytkami. Skazany na siedmioletni wyrok, umieszczony w sztumskim kryminale, opowiada o sobie. Życiorys bez skazy: tu chodził do szkoły, tam zarabiał na życie ciężko harując (sprzedawał najpierw pyzy, potem handlował węglem), ożenił się, ma dzieci, o których przyszłość musi zadbać, hoduje gołębie. Czy takiego człowieka należy trzymać za kratami, do tego w pojedynczej celi oddziału dla niebezpiecznych?

Przestępcy próbują wykorzystywać media. Przy pomocy naiwnych, a czasem po prostu skorumpowanych dziennikarzy kreują się na ludzi o czystych rękach niesłusznie ściganych przez prawo. Ostatnim przykładem bandyty, który rozgrywa taką partię, jest niejaki Słowik, przywódca mafii pruszkowskiej. Jego telefoniczny występ w programie „Pod napięciem” (TVN) oceniono jako kolejny przypadek wykorzystania przez bandytę dziennikarza, aby publicznie zaistnieć, wybielić się, oskarżyć innych. Słowik ścigany listem gończym ukrywa się. Robi wszystko, aby zdyskredytować świadka koronnego, który pogrąża go swoimi zeznaniami. Redaktor z TVN chyba nie zastanowił się, że rozmawiając w ten sposób ze zwykłym bandytą lansuje go na bohatera, a przy okazji reklamuje książkę napisaną przez tegoż Słowika.

Polityka 38.2001 (2316) z dnia 22.09.2001; Tele Wizje; s. 102
Reklama