Czy rząd, który sam jest problemem, może rozwiązać jakikolwiek problem? Śmieszne pytanie. Nadaktywność ekipy Buzka (na odchodnym) przypomina opowiastkę o facecie hodującym króliki. Kiedy miał już tych królików kilkaset tysięcy, przyszła niezapowiedziana powódź i zatopiła króliczy biznes. Hodowca pozostał optymistą:
– Czasu mam mało, ale przestawię się na karpie – zapewniał znajomków.
Istotnie, czasu zostało niewiele. Końcówka kampanii wyborczej umożliwia kontrolny spis użytych w niej chwytów, rekwizytów, symboli, haseł, trumien i pomników. Myślałem, że tym razem obejdzie się bez Piłsudskiego, dadzą wreszcie Dziadkowi spokój. Diabła tam – pod fotką Józefa P. rozsiadł się Jarosław Kaczyński. Najwidoczniej późny wnuczek. Trochę to zaskakujące: różne rzeczy da się powiedzieć o Piłsudskim. Ale podpierać się w wyborach do parlamentu kimś, kto puścił w obieg definicję „fajdanitis poslinis” i rozwijając ten temat stwierdził – „poseł do Sejmu jest stworzony na to, ażeby głupio pytał i głupio mówił...” Obrać sobie podobnego patrona? Masochista potrafiłby to zrozumieć.
Osobliwym pomysłem było również przedstawianie się innego kandydata: „poseł z polską duszą”. Co to właściwie znaczy? Gdzie ta dusza – na ramieniu? Przecież wyborcy mogą nie chcieć głosować na Michałka Kamińskiego. Opowiadają, że poetka Kazimiera Iłłakowiczówna miała wuja, arcybiskupa. Wujaszek nie znosił endecząt. Biedna Iłła po kolejnej tyradzie, jęknęła:
– Ależ wuju, oni mają duszę!
– Bardzo wątpię, moje dziecko – przerwał jej hierarcha.
Nie ma dziś takich biskupów. W kampanii biskupi (i arcy) zaznaczyli swój udział. Oczywiście, jako bezstronne autorytety.